kiedy ktos umiera – czy raczej, jak my to nazywamy – thetan opuszcza czyjes cialo, udaje się on na ‘stacje przesiadkowa’ na planecie wenus. tam, zawistni wenusjanie, przeprowadzaja na nim okrutne pranie mozgu opowiadajac zmyslone historie o jego przeszlosci i o przyszlym zyciu. wenusjanie nastepnie zamykaja thetena w kapsule ratunkowej i zwracaja go na ziemie porzucajac gdzies w przestworach oceanu – a konkretnie w przestworzach pacyfilu, w okolicach wybrzeza kalifornii. hubbard mowi: ‘jesli potraficie wydostac sie z ten feralnej kapsuly i z tego koszmaru, i dotrzec do jakiegos miasta, zamieszkac na jego ulicach az znajdziecie dziewke, ktora ma zamiar wyjsc za maz, albo spodziewa sie dziecka - to jestescie w domu. albo jesli uda sie wam znalezc porodowke w jakims szpitalu, to tez niezle. wtedy po prostu wybieracie sobie dziecko [czyt. nowe wcielenie]'. jakkolwiek, aby uniknac tych niedogodnsci hubbard radzi swoim wyznawcom, odmowic podrozy na wenus po smierci.
(z inspiracji wikipedia - thetan)
niedziela, 16 grudnia 2007
niedziela, 9 grudnia 2007
pani w sklepie
pani w sklepie zamyslila sie liczac jabluszka, za ktore wlasnie chcialem zaplacic. chcac wyrwac ja z tego odretwienia zagadnalem:
- a tu u panstwa zawsze taki maly ruch w sobote wieczorem?
ona jakos sie otrzasnela i nie patrzac nawet na mnie mowi:
- a co pan mysli? w sobote wszyscy pija, ogladaja telewize, albo sie pieprza.
- ... a pani? ...tzn, przepraszam. jak pani zwykle spedza sobotnie wieczory?
- panie, niech pan sobie sam policzy te jabluszka!
i zamknawszy kase skierowala sie w strone wyjscia dla personelu.
- ale prosze pani! gdzie pani idzie?
- daj mi pan spokoj. ide na fajke. zdenerwowal mnie pan.
- a tu u panstwa zawsze taki maly ruch w sobote wieczorem?
ona jakos sie otrzasnela i nie patrzac nawet na mnie mowi:
- a co pan mysli? w sobote wszyscy pija, ogladaja telewize, albo sie pieprza.
- ... a pani? ...tzn, przepraszam. jak pani zwykle spedza sobotnie wieczory?
- panie, niech pan sobie sam policzy te jabluszka!
i zamknawszy kase skierowala sie w strone wyjscia dla personelu.
- ale prosze pani! gdzie pani idzie?
- daj mi pan spokoj. ide na fajke. zdenerwowal mnie pan.
zyciowka inna
- czesc. to ja.
- no czesc. co chcesz?
- mozemy porozmawiac? tylko nie badz taka... no, niewazne. masz chwile?
- mam. co?
- wiesz co? myslalem duzo nad tym co sie ostatnio wydarzylo... nad tym co zrobilem. i...
- ja tez myslalam. ale juz mi przechodzi.
- tak?
- no. a co? o co ci chodzi?
- o to, ze... moze... niedobrze zrobilem.
- majkul, przestan.
- kate, tesknie za toba. chcialbym sprobowac jeszcze raz.
- ...
- powiedz cos.
- ...
- kate?
- co? jestem. ale nie wiem, co ci powiedziec. chyba wiesz ile mnie to wszystko kosztowalo.
- wiem, wiem.
- a tam, gowno wiesz! zreszta co ci bede mowila... nie wiem, majkul, nie wiem...
- nie wierzysz, ze jeszcze moze nam sie udac?
- nie pierdol. co to w ogole za tekst. przypomniam ci, ze to ty mnie rzuciles.
- no... wiem. ale... moze potrzebowalem czasu, zeby sie nad ty wszystkim zastanowic i...
- i co?
- tamto to bym blad. chce do ciebie wrocic.
- i co? myslisz, ze tak po prostu zadzwonisz, przeprosisz i wszystko bedzie jak dawniej?
- nie. wiem, ze nie bedzie jak dawniej. zreszta nie chce zeby bylo jak dawniej. mysle, ze mialas racje, ze musze sie zmienic, kate, chce sie zmienic i chce zebys mi w tym pomogla.
- ...
- kate? dobrze sie czujesz.
- nie.
- a o czym myslisz?
- o niczym.
- porozmawiaj ze mna.
- nie wiem, czy chce mi sie z toba rozmawiac. nie wiem, majkul. nic nie wiem.
- ...
- osatnio juz zaczelo mi sie wydawac, ze jakos to wszystko sobie moge poukladac, ze jakos moge zyc... bez ciebie. nauczylam sie nawet cie nienawidzic. i chyba dobrze sobie radzilam. a ty mi tu nagle dzwonisz i mowisz, ze to byl blad i ze chcesz wrocic. wiec jak ja mam sie czuc? powiedz: jak?
- ... nie wiem. ale...
- co?
- ale wiem, ze jesli dasz mi druga szanse, to nie bedziesz zalowac. ja naprawde chce zebysmy byli razem i wierze, ze to mozliwe.
- taa... ale ja wiem, czy w to wierze.
- kate, posluchaj: ja wiem, ze nie bylem ostatnio idealem i ze w ciagu ostatnich paru lat przepuszczalem wszystkie okazje, zeby to naprawic. ale to juz przeszlosc. wlasnie chyba cos zrozumialem i chce ci pokazac, ze tamten ja to juz przeszlosc.
- ...
- kate, chce byc z toba. nie moge zyc bez ciebie.
- wiesz co? - moze ja tez cos wlasnie zrozumialem: moze ja moge zyc bez ciebie. i moze jest mi z tym dobrze.
- kate...
- ...
- kate...
- co?
- wyjdz za mnie.
- majkul, kurwa mac...
- co?
- to nie o to chodzi! nie chce zebys robil cos tylko dlatego, zeby sprawic mi przyjemnosc i przekonac do tego, zebym pozwolila ci wrocic.
- ale kate...
- a malzenstwo to jest powazna sprawa, wiesz? to jest moze nawet na cale zycie! nie mozesz o tak sobie pytac mnie, czy za ciebie wyjde.
- ale kate! ja nad tym myslalem. wlasciwie myslalem nad tym non-stop przez ostatnie 2 tygodnie i zdalem sobie sprawe, ze... ze ja tez tego chce. ze to ma sens i ze to ma sens tylko z toba.
- ...
- kate?
- wiesz co?
- co?
- zadzwonie do ciebie. kiedys. moze
- kate?
- no czesc. co chcesz?
- mozemy porozmawiac? tylko nie badz taka... no, niewazne. masz chwile?
- mam. co?
- wiesz co? myslalem duzo nad tym co sie ostatnio wydarzylo... nad tym co zrobilem. i...
- ja tez myslalam. ale juz mi przechodzi.
- tak?
- no. a co? o co ci chodzi?
- o to, ze... moze... niedobrze zrobilem.
- majkul, przestan.
- kate, tesknie za toba. chcialbym sprobowac jeszcze raz.
- ...
- powiedz cos.
- ...
- kate?
- co? jestem. ale nie wiem, co ci powiedziec. chyba wiesz ile mnie to wszystko kosztowalo.
- wiem, wiem.
- a tam, gowno wiesz! zreszta co ci bede mowila... nie wiem, majkul, nie wiem...
- nie wierzysz, ze jeszcze moze nam sie udac?
- nie pierdol. co to w ogole za tekst. przypomniam ci, ze to ty mnie rzuciles.
- no... wiem. ale... moze potrzebowalem czasu, zeby sie nad ty wszystkim zastanowic i...
- i co?
- tamto to bym blad. chce do ciebie wrocic.
- i co? myslisz, ze tak po prostu zadzwonisz, przeprosisz i wszystko bedzie jak dawniej?
- nie. wiem, ze nie bedzie jak dawniej. zreszta nie chce zeby bylo jak dawniej. mysle, ze mialas racje, ze musze sie zmienic, kate, chce sie zmienic i chce zebys mi w tym pomogla.
- ...
- kate? dobrze sie czujesz.
- nie.
- a o czym myslisz?
- o niczym.
- porozmawiaj ze mna.
- nie wiem, czy chce mi sie z toba rozmawiac. nie wiem, majkul. nic nie wiem.
- ...
- osatnio juz zaczelo mi sie wydawac, ze jakos to wszystko sobie moge poukladac, ze jakos moge zyc... bez ciebie. nauczylam sie nawet cie nienawidzic. i chyba dobrze sobie radzilam. a ty mi tu nagle dzwonisz i mowisz, ze to byl blad i ze chcesz wrocic. wiec jak ja mam sie czuc? powiedz: jak?
- ... nie wiem. ale...
- co?
- ale wiem, ze jesli dasz mi druga szanse, to nie bedziesz zalowac. ja naprawde chce zebysmy byli razem i wierze, ze to mozliwe.
- taa... ale ja wiem, czy w to wierze.
- kate, posluchaj: ja wiem, ze nie bylem ostatnio idealem i ze w ciagu ostatnich paru lat przepuszczalem wszystkie okazje, zeby to naprawic. ale to juz przeszlosc. wlasnie chyba cos zrozumialem i chce ci pokazac, ze tamten ja to juz przeszlosc.
- ...
- kate, chce byc z toba. nie moge zyc bez ciebie.
- wiesz co? - moze ja tez cos wlasnie zrozumialem: moze ja moge zyc bez ciebie. i moze jest mi z tym dobrze.
- kate...
- ...
- kate...
- co?
- wyjdz za mnie.
- majkul, kurwa mac...
- co?
- to nie o to chodzi! nie chce zebys robil cos tylko dlatego, zeby sprawic mi przyjemnosc i przekonac do tego, zebym pozwolila ci wrocic.
- ale kate...
- a malzenstwo to jest powazna sprawa, wiesz? to jest moze nawet na cale zycie! nie mozesz o tak sobie pytac mnie, czy za ciebie wyjde.
- ale kate! ja nad tym myslalem. wlasciwie myslalem nad tym non-stop przez ostatnie 2 tygodnie i zdalem sobie sprawe, ze... ze ja tez tego chce. ze to ma sens i ze to ma sens tylko z toba.
- ...
- kate?
- wiesz co?
- co?
- zadzwonie do ciebie. kiedys. moze
- kate?
strony moje rodzinne
natknawszy sie ostatnio na album fotograficzny/reklamowy o stronach moich rodzinnych (w dwoch jezykach, gruba oprawa, papier kredowy) doszedlem do wniosku, ze moje strony rodzinne charakteryzuja sie nastepujacym skladem jakosciowym:
60% - przyroda piekna z elementami (ok 20%) kultury materialnej epoki szlachty i ostatnich zajazdow
30% - zycie religijna skupiajace sie wokol zabytkow architektury sakralnej
10% - folklor w wydaniu spelnionych marzen etnologow epoki circa edward gierek
mam zamiar ofiarowac album ow swojemu przyjacielowi z innego kraju tak, aby zapoznal sie z dziedzictwem kulturowym moich stron rodzinnych, odswiezyl swoje niepoprawne politrycznie stereotypy i nidgy w zyciu nie chcial mnie odwiedzic w moich rodzinnych stronach.
kolega zabierze mnie z kolei do swojej lokalnej pijalni piwa - kierujac sie podobnymi motywami i odnoszac analogiczny skutek.
roznice kulturowe nie sa wiec jednak tak przepastne, jak sie obawialem. pozostaje mi tylko zyczyc sobie, zeby ta nasza wymiana doswiadczen inter-kuturowych nie przyprawila mnie o dodatkowy bol glowy dnia nastepnego.
60% - przyroda piekna z elementami (ok 20%) kultury materialnej epoki szlachty i ostatnich zajazdow
30% - zycie religijna skupiajace sie wokol zabytkow architektury sakralnej
10% - folklor w wydaniu spelnionych marzen etnologow epoki circa edward gierek
mam zamiar ofiarowac album ow swojemu przyjacielowi z innego kraju tak, aby zapoznal sie z dziedzictwem kulturowym moich stron rodzinnych, odswiezyl swoje niepoprawne politrycznie stereotypy i nidgy w zyciu nie chcial mnie odwiedzic w moich rodzinnych stronach.
kolega zabierze mnie z kolei do swojej lokalnej pijalni piwa - kierujac sie podobnymi motywami i odnoszac analogiczny skutek.
roznice kulturowe nie sa wiec jednak tak przepastne, jak sie obawialem. pozostaje mi tylko zyczyc sobie, zeby ta nasza wymiana doswiadczen inter-kuturowych nie przyprawila mnie o dodatkowy bol glowy dnia nastepnego.
kolega z silowni
moj kolega z silowni tak mnie kiedys zagadnal:
'czasem wydaje mi sie, ze zyje w takiej wielkiej prezerwatywie. powoli napelnia sie ona roznymi rzeczami i staje sie coraz atrakcyjniejsza, jako miejsce do zycia, ale jednak jest to prezerwatywa i nie ma z niej zadnej drogi ucieczki. jak za mgla widac czasem cos, co sie dzieje poza moja prezerwatywa: swiat ekscytujacy i niebezpieczny, zimny i nieprzewidywalny. czasem powstaja na moje prezerwatywie wybrzyszenia (jak moj blog np.) ale nie wnikaja one wcale w swiat zewnetrzny i tylko pozornie daja mi i troche wiecej przestrzeni do zycia.
czasem chcialbym znalezc cos ostrego, rozpruc prezerwatywe i polaczyc swiaty: zewnetrzny i wewnetrzny. niech sie wszystko zepsuje i pojdzie niezgodnie z planem! niech sie rozleje i pobrudzi! a wtedy, kto wie? - moze to ja bede tym szczesciarzem, ktory dotrze do 'jadra ciemnosci', zaplodni je i... cos sie moze urodzi... cos sie moze wreszcie urodzi!'
ja nie wiedzialem troche co powiedziec, zachnalem sie i zamyslilem. kolega grzecznie przeprosil i zajal sie swoimi bicepsami.
'czasem wydaje mi sie, ze zyje w takiej wielkiej prezerwatywie. powoli napelnia sie ona roznymi rzeczami i staje sie coraz atrakcyjniejsza, jako miejsce do zycia, ale jednak jest to prezerwatywa i nie ma z niej zadnej drogi ucieczki. jak za mgla widac czasem cos, co sie dzieje poza moja prezerwatywa: swiat ekscytujacy i niebezpieczny, zimny i nieprzewidywalny. czasem powstaja na moje prezerwatywie wybrzyszenia (jak moj blog np.) ale nie wnikaja one wcale w swiat zewnetrzny i tylko pozornie daja mi i troche wiecej przestrzeni do zycia.
czasem chcialbym znalezc cos ostrego, rozpruc prezerwatywe i polaczyc swiaty: zewnetrzny i wewnetrzny. niech sie wszystko zepsuje i pojdzie niezgodnie z planem! niech sie rozleje i pobrudzi! a wtedy, kto wie? - moze to ja bede tym szczesciarzem, ktory dotrze do 'jadra ciemnosci', zaplodni je i... cos sie moze urodzi... cos sie moze wreszcie urodzi!'
ja nie wiedzialem troche co powiedziec, zachnalem sie i zamyslilem. kolega grzecznie przeprosil i zajal sie swoimi bicepsami.
środa, 5 grudnia 2007
interviu2
- dobrze, dobrze. wiec tak juz na koniec: czy ma pan jakies pytania dotyczace pana ewentualnej roli w naszej firmie?
- co?
- pytania
- oczywiscie. slucham. jestem przygotowany.
- nieee, to my prosimy o pytania!
- aha... ahaaaa! pytania! prosze mi w takim razie powiedziec, co uwazaja panstwo za swoja najwieksza wade i swoja najwieksza zalete?
- yyy
- tak... no tak myslalem. to moze z innej beczki: w jaki sposob spodziewaja sie panstwo przyczynic do mojego rozwoju i wzrostu w imie postepu i w ogole szczescia i zdrowia?
- myy... chcielibysmy jak najlepiej.
- no tak, ja tez, ale prosze mi podac chociaz jeden powod, dla ktorego uwazaja panstwo, ze zyskalbym na wspolpracy z nimi.
- myyy... jestesmy... swiatowa.... renoma i - ten - prestiz... i inwestycja w telent i rozwoj - jak to sie mowi? - zawodowy
- a konkretnie?
- nooo... ciezko powiedziec.
- hmm, chyba zdaja sobie panstwo sprawe, ze nie najlepiej wypadacie w tej rozmowie. prosze sie skupic. prosze sprobowac okreslic czy i ewentualnie jak panstwa edukacja i dotychczasowe doswiadczenie wpisuja sie w profil mojej dzialalnosci.
- nooo, wiec... zdaje sie, ze odbieramy na podobnych falach.
- taak. no dobrze.... to moze wystarczy. nie powiem, zebym byl zachwycony panstwa wizerunkiem, ktory to mieliscie tutaj zaprezentowac, ale - jak to mowia - prosze czekac na moj telefon. w stosownym terminie niechybnie sie z panstwem skontaktuje. dziekuje. dowidzenia
- co?
- pytania
- oczywiscie. slucham. jestem przygotowany.
- nieee, to my prosimy o pytania!
- aha... ahaaaa! pytania! prosze mi w takim razie powiedziec, co uwazaja panstwo za swoja najwieksza wade i swoja najwieksza zalete?
- yyy
- tak... no tak myslalem. to moze z innej beczki: w jaki sposob spodziewaja sie panstwo przyczynic do mojego rozwoju i wzrostu w imie postepu i w ogole szczescia i zdrowia?
- myy... chcielibysmy jak najlepiej.
- no tak, ja tez, ale prosze mi podac chociaz jeden powod, dla ktorego uwazaja panstwo, ze zyskalbym na wspolpracy z nimi.
- myyy... jestesmy... swiatowa.... renoma i - ten - prestiz... i inwestycja w telent i rozwoj - jak to sie mowi? - zawodowy
- a konkretnie?
- nooo... ciezko powiedziec.
- hmm, chyba zdaja sobie panstwo sprawe, ze nie najlepiej wypadacie w tej rozmowie. prosze sie skupic. prosze sprobowac okreslic czy i ewentualnie jak panstwa edukacja i dotychczasowe doswiadczenie wpisuja sie w profil mojej dzialalnosci.
- nooo, wiec... zdaje sie, ze odbieramy na podobnych falach.
- taak. no dobrze.... to moze wystarczy. nie powiem, zebym byl zachwycony panstwa wizerunkiem, ktory to mieliscie tutaj zaprezentowac, ale - jak to mowia - prosze czekac na moj telefon. w stosownym terminie niechybnie sie z panstwem skontaktuje. dziekuje. dowidzenia
zyciowka
- czesc tato, gdzie mama?
- na gorze chyba. a co?
- a to chodz. cos wam powiem.
...
- no co jest?
- hmm, no... nie wiem, jak to powiedziec
- no mow, do cholery. cos sie stalo?
- nieeee, tylko...
- kate jest w ciazy! tak?!
- niee. nie jest. zreszta jak!? my przeciez dopiero po slubie...
- hehe, dobrze, no a tak powaznie?
- no... no wlasnie - a propos tego "po slubie" - moze bym sie z nia ozenil?
- ...
- ...
- synu, ty tak powaznie?
- no... nie wiem. tak mysle, ze moze tak. w koncu juz chyba czas. a lepszej nie znajde. yyy, tzn ona jest najlepsza. chyba. wiec moze... pomyslalem, ze fajnie by bylo.
- nooo, tak, ale wiesz, ze to nie chodzi tylko o to, zeby bylo fajnie.
- nie, no jasne - tak tylko powiedzialem. ja chce z nia po prostu spedzic reszta zycia. tak mysle.
- ...
- ale ona nie jest w ciazy?
- nie jest! no mowie przeciez!
- bo wiesz, ze to jeszcze nie powod, zeby sie zenic...
- co?! co ty mowisz?! znaczy, tak, chyba nie powod, ale ty?! ty to mowisz?! to wy tak na serio myslicie?!
- no wiesz... nie urodzilismy sie wczoraj. a zreszta niewazne, bo mowisz, ze ona nie jest w ciazy?
- nie. ale pewnie za pare lat to nie byloby wykluczone - jesli o mnie chodzi.
- czyli ty naprawde tak na powaznie?
- no... na to wyglada.
- i zastanawiales sie nad tym?
- no jasne, ze tak! przeciez nie jestem dzieckiem. za kogo wy mnie macie?
- dla nas zawsze bedziesz naszym dzieckiem.
- ta, ta. no, ale tymczasem... hmmm, jeszcze nie jestem na 100% pewny i chcialem zobaczyc, co wy o tym myslicie.
- ...
- synu, to ja ci powiem dwie rzeczy: po pierwsze tym razem to nie jest w ogole wazne co my myslimy, a po drugie to obawiam sie, ze nigdy nie bedziesz tego pewny.
- jak to? chyba albo sie kocha, albo nie?
- taa, no tak...
- ...
- kochasz ja?
- ...
- tak
- no to chyba rozmowa skonczona i moge juz isc, tak? zaraz zaczyna sie druga polowa.
- tato, poczekaj, nie zartuj.
- a co jeszcze mamy ci powiedziec? chyba nie spodziewasz sie, ze bedziemy sie teraz zastanawiac nad wasza przyszloscia i tym czy jak bedziecie potrafili sie utrzymac.
- no, nie, ale powiedzcie przynajmniej, co o niej myslicie?
- my jej nie znamy tak ja ty. wydaje sie mila. ale ja mysle, synku, ze jak ty ja kochasz, to wiesz co robisz...
- hmm, ja wiem co robie? czy to bylo pytanie? czy musze na nie odpowiadac? zreszta niewazne. a nie myslicie, ze to za wczesnie i ze to glupota?
- nie
- ...
- dzieki
- ...
- rozmawiales z nia o tym?
- cos tam wspominalismy. ale nie na powaznie.
- a kiedy masz zamiar ja zapytac?
- nie wiem. chyba potrzebuje jeszcze troche czasu. moze zapytam ja w ten weekend?
- dasz jej piercionek?
- boze, nie wiem... nie wiem jeszcze, czy ja w ogole zapytam!
- ...
- co robisz jutro po poludniu?
- nic. a co?
- jedziemy na zakupy. wstapimy do kilku jubilerow. a zastanowisz sie w miedzyczasie.
- co? nie. nie wiem... no dobra
(milo44 z inspiracji p.w.)
- na gorze chyba. a co?
- a to chodz. cos wam powiem.
...
- no co jest?
- hmm, no... nie wiem, jak to powiedziec
- no mow, do cholery. cos sie stalo?
- nieeee, tylko...
- kate jest w ciazy! tak?!
- niee. nie jest. zreszta jak!? my przeciez dopiero po slubie...
- hehe, dobrze, no a tak powaznie?
- no... no wlasnie - a propos tego "po slubie" - moze bym sie z nia ozenil?
- ...
- ...
- synu, ty tak powaznie?
- no... nie wiem. tak mysle, ze moze tak. w koncu juz chyba czas. a lepszej nie znajde. yyy, tzn ona jest najlepsza. chyba. wiec moze... pomyslalem, ze fajnie by bylo.
- nooo, tak, ale wiesz, ze to nie chodzi tylko o to, zeby bylo fajnie.
- nie, no jasne - tak tylko powiedzialem. ja chce z nia po prostu spedzic reszta zycia. tak mysle.
- ...
- ale ona nie jest w ciazy?
- nie jest! no mowie przeciez!
- bo wiesz, ze to jeszcze nie powod, zeby sie zenic...
- co?! co ty mowisz?! znaczy, tak, chyba nie powod, ale ty?! ty to mowisz?! to wy tak na serio myslicie?!
- no wiesz... nie urodzilismy sie wczoraj. a zreszta niewazne, bo mowisz, ze ona nie jest w ciazy?
- nie. ale pewnie za pare lat to nie byloby wykluczone - jesli o mnie chodzi.
- czyli ty naprawde tak na powaznie?
- no... na to wyglada.
- i zastanawiales sie nad tym?
- no jasne, ze tak! przeciez nie jestem dzieckiem. za kogo wy mnie macie?
- dla nas zawsze bedziesz naszym dzieckiem.
- ta, ta. no, ale tymczasem... hmmm, jeszcze nie jestem na 100% pewny i chcialem zobaczyc, co wy o tym myslicie.
- ...
- synu, to ja ci powiem dwie rzeczy: po pierwsze tym razem to nie jest w ogole wazne co my myslimy, a po drugie to obawiam sie, ze nigdy nie bedziesz tego pewny.
- jak to? chyba albo sie kocha, albo nie?
- taa, no tak...
- ...
- kochasz ja?
- ...
- tak
- no to chyba rozmowa skonczona i moge juz isc, tak? zaraz zaczyna sie druga polowa.
- tato, poczekaj, nie zartuj.
- a co jeszcze mamy ci powiedziec? chyba nie spodziewasz sie, ze bedziemy sie teraz zastanawiac nad wasza przyszloscia i tym czy jak bedziecie potrafili sie utrzymac.
- no, nie, ale powiedzcie przynajmniej, co o niej myslicie?
- my jej nie znamy tak ja ty. wydaje sie mila. ale ja mysle, synku, ze jak ty ja kochasz, to wiesz co robisz...
- hmm, ja wiem co robie? czy to bylo pytanie? czy musze na nie odpowiadac? zreszta niewazne. a nie myslicie, ze to za wczesnie i ze to glupota?
- nie
- ...
- dzieki
- ...
- rozmawiales z nia o tym?
- cos tam wspominalismy. ale nie na powaznie.
- a kiedy masz zamiar ja zapytac?
- nie wiem. chyba potrzebuje jeszcze troche czasu. moze zapytam ja w ten weekend?
- dasz jej piercionek?
- boze, nie wiem... nie wiem jeszcze, czy ja w ogole zapytam!
- ...
- co robisz jutro po poludniu?
- nic. a co?
- jedziemy na zakupy. wstapimy do kilku jubilerow. a zastanowisz sie w miedzyczasie.
- co? nie. nie wiem... no dobra
(milo44 z inspiracji p.w.)
Subskrybuj:
Posty (Atom)