przyklad jak mozna zmarnowac doskonaly adres internetowy:
http://www.lifesucks.info/
- temat rzeka i praktycznie nie do wyczerpania, zreszta momentami nieublaganie absorbujacy. a strona do dupy. autorka (jestem pewien, ze to kobieta, bo jeden z ich rodzicielskich instynktow obejmuje przymus wyciagania sie za wlosy z kazdego g...) nic nie wie!
a wiele bardziej interesujaca strona:
http://www.a1b2c3.com/suilodge/metfor1.htm
i kilka wyjatkow z niej (w bardzo dowolnym tlumaczeniu)...
jak zapomniec, ze zycie to szajs - ale bardziej odpowiadaloby mi: jak zapomniec o zyciu:
spij
zazywaj uzywek
znajdz przyjaciela w biedzie
idz do clubu (nocnego)
systematycznie uderzaj glowa w mur
znajdz sobie prace
zazywaj internetu
urzadz sobie wieczor z tori amos - w jakimkolwiek wydaniu medialnym
gap sie w sciane
pisz
...kiedys to rozwine i dodam, cos od siebie. na razie musze isc do biblioteki (a propos - to rowniez nielzy sposob na oszukanie zycia)
i jeszcze jedna strona - skoro juz jestesmy przy tym temacie i intersujacych stronach:
http://www.vhemt.org/plindex.htm
- jest to prawdopodobnie najlepsza strona, na jaka trafilem do tej pory - a do tego wielojezyczna! nie zdradzam tresci, bo byloby za latwo
sobota, 25 sierpnia 2007
piątek, 24 sierpnia 2007
masowa konsumpcja
a wlasciwie konsumpcjonizm...
masowa konsumpja jest zla, bo przyczynia sie zepsucia moralnego i wykorzystywania biednych do producji coraz wiekszej ilosci dobr materialnych na pozytek i zgube bogatych - lub przynajmniej srednio zamoznych. masowa konsumpcja powoduje tez masowa produkcje smieci, wzrost liczby zawalow serca, wrzodow zoladka i nowotworow jelit i oczywiscie wielkosci uboju bydla i trzody oraz wzrostu ogolnej powierzchni uprawy intensywnej, ktora z kolei naturalnie wyniszcza srodowisko naturalne.
w niektorych "wysoko rozwinietych" krajach swiata, w ktorych masowa konsumpcja jest wg niektorych problemem, probuje sie jakos temu zardzic. w ostatnich latach nawet politycy i piarowcy nauczyli sie zbijac na tym kapital zaufania publicznego. wymysla sie wiec miliony sposobow, ktore maja sprawic, ze masowa konsumpcja bedzie bardziej przyjazna srodowiku, czlowiekowi i krajom 3-go swiata. wyrastaja tez jak grzyby po deszczu organizacje charytatywne, ktore rzekomo walcza z masowa konsumpcja i niweluja negatywne jej skutki. wszystkie te zabiegi pochlaniaja jednak dodatkowe srodki finansowe, ktore jednak -jak sie wydaje - nie sa problemem w krajach "wysoko rozwinietych".
to, co jednak umyka uwadze ekologicznie i politycznie uswiadomionych obywateli, to to, ze z masowa konsumpcja najlepiej walczyc przez... ograniczanie konsumpcji! wiem, ze to moze okazac sie szokiem kulturowym dla tychze obywateli, ale mysle, ze:
zamiast tankowac bio-diesel, mozna mniej jezdzic samochodem
zamiast kupowac czekolade ze znakiem "przyjazna dla krajow trzeciego swiata", albo nie kupowac czekolady nestle mozna przestac zrec czekolade
zamiast kupowac jajka od kur, ktore biegaja po wybiegu, a nie siedza w klatkach mozna zrec mniej jajek
zamiast kupowac mieso ze zwierzat zabijanych w sposob humanitarny mozna nie wpierdalac tyle miesa
zamiast pisac na papierze makulaturowym mozna uzywac obu stron kartki
zamiast latac samolotami mozna siedziec na dupie, albo chodzic na spacery
zamiast segregowac smieci mozna PRODUKOWAC MNIEJ SMIECI!!!
ok, nie wszystko z tego tutaj powyzej brzmi rozsadznie, chiciazby dlatego, ze czlowiek w swej naturze dazy do coraz wiekszego wyrafinowania i porzadkowania swiata tak, zeby mu bylo lepiej, ale... zawsze warto zastanowic sie nawet nad najbardziej radykalnymi pogladami, aby samemu dojsc do czegos rozsadnego. nieprawdaz?
ps. dla slabo zorientowanych w najnowszych trendach poprawnosci politycznej w krajach "wysoko rozwinietych": wiekszosci z tego, co tu przedyskutowalem wcale nie zmyslilem. to wszystko sie dzieje juz dzisiaj na naszych oczach!
masowa konsumpja jest zla, bo przyczynia sie zepsucia moralnego i wykorzystywania biednych do producji coraz wiekszej ilosci dobr materialnych na pozytek i zgube bogatych - lub przynajmniej srednio zamoznych. masowa konsumpcja powoduje tez masowa produkcje smieci, wzrost liczby zawalow serca, wrzodow zoladka i nowotworow jelit i oczywiscie wielkosci uboju bydla i trzody oraz wzrostu ogolnej powierzchni uprawy intensywnej, ktora z kolei naturalnie wyniszcza srodowisko naturalne.
w niektorych "wysoko rozwinietych" krajach swiata, w ktorych masowa konsumpcja jest wg niektorych problemem, probuje sie jakos temu zardzic. w ostatnich latach nawet politycy i piarowcy nauczyli sie zbijac na tym kapital zaufania publicznego. wymysla sie wiec miliony sposobow, ktore maja sprawic, ze masowa konsumpcja bedzie bardziej przyjazna srodowiku, czlowiekowi i krajom 3-go swiata. wyrastaja tez jak grzyby po deszczu organizacje charytatywne, ktore rzekomo walcza z masowa konsumpcja i niweluja negatywne jej skutki. wszystkie te zabiegi pochlaniaja jednak dodatkowe srodki finansowe, ktore jednak -jak sie wydaje - nie sa problemem w krajach "wysoko rozwinietych".
to, co jednak umyka uwadze ekologicznie i politycznie uswiadomionych obywateli, to to, ze z masowa konsumpcja najlepiej walczyc przez... ograniczanie konsumpcji! wiem, ze to moze okazac sie szokiem kulturowym dla tychze obywateli, ale mysle, ze:
zamiast tankowac bio-diesel, mozna mniej jezdzic samochodem
zamiast kupowac czekolade ze znakiem "przyjazna dla krajow trzeciego swiata", albo nie kupowac czekolady nestle mozna przestac zrec czekolade
zamiast kupowac jajka od kur, ktore biegaja po wybiegu, a nie siedza w klatkach mozna zrec mniej jajek
zamiast kupowac mieso ze zwierzat zabijanych w sposob humanitarny mozna nie wpierdalac tyle miesa
zamiast pisac na papierze makulaturowym mozna uzywac obu stron kartki
zamiast latac samolotami mozna siedziec na dupie, albo chodzic na spacery
zamiast segregowac smieci mozna PRODUKOWAC MNIEJ SMIECI!!!
ok, nie wszystko z tego tutaj powyzej brzmi rozsadznie, chiciazby dlatego, ze czlowiek w swej naturze dazy do coraz wiekszego wyrafinowania i porzadkowania swiata tak, zeby mu bylo lepiej, ale... zawsze warto zastanowic sie nawet nad najbardziej radykalnymi pogladami, aby samemu dojsc do czegos rozsadnego. nieprawdaz?
ps. dla slabo zorientowanych w najnowszych trendach poprawnosci politycznej w krajach "wysoko rozwinietych": wiekszosci z tego, co tu przedyskutowalem wcale nie zmyslilem. to wszystko sie dzieje juz dzisiaj na naszych oczach!
flapjacki - przepis
w odpowiedzi na druzgocace zainteresowanie podaje niniejszym przepis na flapjacki. jest to niechybnie kulinarium obcokrajowe, ale jak by je przemianowac na ciasto owsiane, to zabrzmialoby prawie swojsko - ale moze lepiej nie przemianowywac.
tak wiec:
trzeba stopic maslo i margaryne w garnku, rozpuscic w tym cukier i miod
dodac platkow owsianych i co tam sie jeszcze chce, np, rodzynki, orzechy, banany
wymieszac i pogotowac chwile
rozprowadzic na blaszce i piec z 15 min, az sie zabrazowi
ostudzic, pociac w batony i zryc (dobrze wchodza np. z mielkiem; aha i nie dawac psom)
to tyle. proporcje na wyczucie, bo nie chce mi sie sprawdzac, zreszta prawdziwi kucharze/piekarze maja proporcje w dupie
tak wiec:
trzeba stopic maslo i margaryne w garnku, rozpuscic w tym cukier i miod
dodac platkow owsianych i co tam sie jeszcze chce, np, rodzynki, orzechy, banany
wymieszac i pogotowac chwile
rozprowadzic na blaszce i piec z 15 min, az sie zabrazowi
ostudzic, pociac w batony i zryc (dobrze wchodza np. z mielkiem; aha i nie dawac psom)
to tyle. proporcje na wyczucie, bo nie chce mi sie sprawdzac, zreszta prawdziwi kucharze/piekarze maja proporcje w dupie
czwartek, 23 sierpnia 2007
o innych krajach
a wlasciwie o wiadomosciach o innych krajach serwowanych nam przez bardzo polskie media. ojojoj, jak bardzo sa one tendencyjne. rozumiem oczywiscie, ze nie da sie opowiedziec o wszystkim, co sie gdzies tam dzieje, ale dobor tematow - na serio - moglby byc bardzij urozmaicony. bo tak: informacje o wydarzeniach z wielkiej brytanii, to najczesciej: co tam w tym dziwnym, flegmatycznym parlamencie; cos tam o rodzinie krolewskiej, jej wyszukanych rozrywkach i brukowcach na tym zerujacych; angielska zdziwaczala arystokracja; polacy w londynie; szkoci i kobzy; geje i ich prawa lub tez inne zabawne i niesmaczne skutki mieszania angielskiej tradycji z postmodernizmem. w niemczech najistotniejsze wydarzenia to: stosunki polsko niemieckie; ekscesy rasistowskie; piwo i tluste jedzenie; love parade; dominacja niemcow w ue. zycie we francji z kolei obraca sie wokol nastepujacych: historie milosne, wino, sery, artysci i prostytutki, 35-godzinny tydzien pracy, cannes itp.
oczywiscie ma to wszystko swoje proste wytlumacznie: lubimy jak nam sie sprawdzaja stereotypy, a media lubia, jak nam sie cos podoba. a obiektywizm dobry jest dla naukowcow, co siedza sobie w tych swoich ksiazkach i udaja, ze czegos tam dociekaja. a media - jak wiadomo - sa od tego, zeby na siebie zarabiac i bron boze nie wnosic czegos pozytywnego w zycie szarego obywatela. szkoda. bo stereotypy sa do dupy
oczywiscie ma to wszystko swoje proste wytlumacznie: lubimy jak nam sie sprawdzaja stereotypy, a media lubia, jak nam sie cos podoba. a obiektywizm dobry jest dla naukowcow, co siedza sobie w tych swoich ksiazkach i udaja, ze czegos tam dociekaja. a media - jak wiadomo - sa od tego, zeby na siebie zarabiac i bron boze nie wnosic czegos pozytywnego w zycie szarego obywatela. szkoda. bo stereotypy sa do dupy
przyciski i przepisy
zadanie dla poczatkujacych: czy wiesz do czego sluza wszystkie przyciski na klawiaturze? ok, moze z wyjatkiem F1-12, bo to zalezy...
wielce interesujace jest to, ze mnostwo ludzi spedza przed komputerem pol zycia, a nie wiedza co robia niektore guziki - bedace przeciez w zasiegu reki. to tak, jakby byc kierowca i nie wiedziec, jak sie wlacza swiatla - chociaz mysle, ze takich kierowcow bez swiatel tez jest duzo.
a na marginesie uwaga: w niektorych krajach swiata nie trzeba wlaczac swiatel mijania w czasie deszczu. a wydawaloby sie, ze to oczywiste i ze niemozliwe, ze gdzies indziej tego nie wymyslili. co z kolei sklania do refleksji na tym, ile jest jeszcze takich zasad i przepisow, ktore w nas wmowiono, a ktore moze wcale nie sa potrzebne.
ps. wlasnie sie dowiedzialem, ze w niektorych krajach trzeba ZAWSZE jezdzic z wlaczonymi swiatlami. dlaczego, ach dlaczego???
wielce interesujace jest to, ze mnostwo ludzi spedza przed komputerem pol zycia, a nie wiedza co robia niektore guziki - bedace przeciez w zasiegu reki. to tak, jakby byc kierowca i nie wiedziec, jak sie wlacza swiatla - chociaz mysle, ze takich kierowcow bez swiatel tez jest duzo.
a na marginesie uwaga: w niektorych krajach swiata nie trzeba wlaczac swiatel mijania w czasie deszczu. a wydawaloby sie, ze to oczywiste i ze niemozliwe, ze gdzies indziej tego nie wymyslili. co z kolei sklania do refleksji na tym, ile jest jeszcze takich zasad i przepisow, ktore w nas wmowiono, a ktore moze wcale nie sa potrzebne.
ps. wlasnie sie dowiedzialem, ze w niektorych krajach trzeba ZAWSZE jezdzic z wlaczonymi swiatlami. dlaczego, ach dlaczego???
zoo
w zwiazku z obowiazkami zawodowymi codziennie odwiedzam nasza posiadlosc, na ktorej posiadamy:
krowy
owce
psy
pawie
bazanty
kroliki
weze
szpaki
jaszczurki
barany
konie
rowery
kanapki
pstragi
i wikline.
aha i palki wodne.
ktos powiedzial, ze u nas, w naszej posiadlosci, jest jak w sanatorium. hmmm, jesli to sanatorium, to chyba pod klepsydra. mnie to raczej przypomina park jurajski, albo park maszynowy, chociaz - nie mozna zaprzeczyc - na lonie.
niemniej jednak nie jestem ani ogrodnikiem, ani inseminatorem poliglota. nie sprzedaje tez karmy dla zwierzat, ani na nie nie poluje - przynajmniej nie zawodowo. zawodowo naciskam guziczki i czasem podlaczam druciki.
krowy
owce
psy
pawie
bazanty
kroliki
weze
szpaki
jaszczurki
barany
konie
rowery
kanapki
pstragi
i wikline.
aha i palki wodne.
ktos powiedzial, ze u nas, w naszej posiadlosci, jest jak w sanatorium. hmmm, jesli to sanatorium, to chyba pod klepsydra. mnie to raczej przypomina park jurajski, albo park maszynowy, chociaz - nie mozna zaprzeczyc - na lonie.
niemniej jednak nie jestem ani ogrodnikiem, ani inseminatorem poliglota. nie sprzedaje tez karmy dla zwierzat, ani na nie nie poluje - przynajmniej nie zawodowo. zawodowo naciskam guziczki i czasem podlaczam druciki.
gej w rodzinie
jak powiedzial swojej zonie moj nieroztropny kolega, nie ma nic bardziej ekscytujacego (tutaj bym polonizowal.. chociaz moze jak sie jest zonatym, to rzeczywiscie) niz gej w rodzinie, a szczegolnie szwagierka lesbija lub ostatecznie szwagier gej. zona mojego kolegi wcale nie wydawala sie podekscytowana - chociaz nie byla tez wcale ekscytujaca. i moj kolega po raz kolejny stracil w oczach swojej zony - az w koncu nic mu juz nie pozostalo i zaczal ratowac sie coraz to nowymi dziecmi
borsuk i flapjacki
pies sie nazywal borsuk - historia zgola autentyczna - i kiedys, jak nikogo nie bylo w domu, wyweszyl tajny zapas flapjackow, ktory tez nalezal, do jego pana - powiedzmy pana jana. pan jan, po powrocie do domu, zastal borsuka w zalosnym stanie i zapytal (tak, zapytal psa!): borsuk, co sie sie, kurwa, stalo? potem wydalil borsuka na swieze powietrze, gdzie tez pozostawil go na noc tak, aby mogl on (borsuk!) spokojnie wydalic wszystkie falpjacki
jak mi leci?
czasami lepiej, czasami gorzej. ale wiedzac, ze co sie polepszy, to sie popieprzy - i vice cersa - juz wole, jak jest gorzej, bo przynajmniej jest wtedy nadzieja, ze bedzie lepiej. zreszta czasem gorzej juz byc nie moze - ale to juz opowiesc na kolejny reczital
zbiegi okolicznosci
zbiegi okolicznosci zbiegaja sie czasem wszystkie naraz, jak psy do suki. w okresach wzmozonej aktywnosci psychosomatycznej wydaje mi sie czasem, ze czas terazniejszy to ciag de ja vu i innych takich - jakkolwiek potem nastepuja nieublaganie okresy nudy i benadziejnie przwidywalnej monotonii.
moj kolega mowi, ze byc moze czasem wydaje sie, ze zbiegi okolicznosci zgaeszczaja sie, bo bardziej je dostrzegamy - jak np. ktos, kto rzuca palenie nagle wszedzie widzi palaczy w najlepsze delektujacych sie swoimi fajkami. albo jak ktos nienawidzacy drzew ciagle na nie wpada. tylko, ze prawdziwe zbiegi okolicznosci sa takie zajebiste, bo sa zupelnie niespodziewane i ciezko dostrzec ich zwiazek z widzimisiami - takie zbiegi sa zreszta najlepsze. niemniej jednak pewna teoria - powszechnie uznawana za najblizsza prawdzie - mowi, ze zbiegi okolicznosci sa skorelowane ze zmiana poziomu dostrzegania zwiazkow miedzy rzeczami, zeby nie powiedziec, ze moze nawet sa wskaznikiem tworczosci. Niestety jednak moze nie sa, a jak sa to tylko czasami. I tak dalej...
I jeszcze jedno: dlaczego de ja vu maja tylko nazwe po francusku i to chyba we wszystkich znanych mi jezykach swiata? zbieg okolicznosci???
moj kolega mowi, ze byc moze czasem wydaje sie, ze zbiegi okolicznosci zgaeszczaja sie, bo bardziej je dostrzegamy - jak np. ktos, kto rzuca palenie nagle wszedzie widzi palaczy w najlepsze delektujacych sie swoimi fajkami. albo jak ktos nienawidzacy drzew ciagle na nie wpada. tylko, ze prawdziwe zbiegi okolicznosci sa takie zajebiste, bo sa zupelnie niespodziewane i ciezko dostrzec ich zwiazek z widzimisiami - takie zbiegi sa zreszta najlepsze. niemniej jednak pewna teoria - powszechnie uznawana za najblizsza prawdzie - mowi, ze zbiegi okolicznosci sa skorelowane ze zmiana poziomu dostrzegania zwiazkow miedzy rzeczami, zeby nie powiedziec, ze moze nawet sa wskaznikiem tworczosci. Niestety jednak moze nie sa, a jak sa to tylko czasami. I tak dalej...
I jeszcze jedno: dlaczego de ja vu maja tylko nazwe po francusku i to chyba we wszystkich znanych mi jezykach swiata? zbieg okolicznosci???
środa, 22 sierpnia 2007
paw
paw u nas na "dzialce" chodzil sam, w zimie, w lecie, mial piora i sie prezentowal. czasem nawet wystawial sie na widok publiczny stawiajac sie na plocie, albo na dachu (moj kolega mowi, ze pawie umieja latac, bo wchodza na dachy, ale ja twierdze, ze one tam wskakuja, albo sie wspinaja - na co moj kolega sie zasmial, a moja kolezanka popuscila). generalnie jednak sie nudzil i cierpial na samotnosc - zreszta zupelnie nie bez powodu, bo niby stadny, a sam jak ten palec (zaraz, zaraz, stadny? paw?).
no wiec pewnego dnia paw zobaczyl chyba bazanta za plotem, na lace. byla to byc moze nawet bazancica, co w swietle pozniejszych wydarzen wydawaloby sie logiczne, a przynajmniej blizsze naturze - a natura, a wlasciwie Natura, miala tu cos do rzeczy. paw w kazdym razie, jak zobaczyl tego bazanta, to sie zakochal, przeskoczyl plot i w sina dal. zaznaczam, ze jest to historia prawdziwa.
moj kolega mowi, ze to niemozliwe, bo:
1. pawie nie parza sie z bazantami - he, he, chyba chodzilo mu o to, ze nie daja plodnego potomstwa, ale ja tam mysle, ze jesli sa pawie-geje (zreszta geje tez lubia takie rozne piorka i te takie teczowe odcienie), to dlaczego nie moze byc pawi (pawiow?), ktore eksperymentuja z innymi gatunkami
2. pawie sa zwierzetami naturalnie zyjacymi tylko w niewoli - he, he, tak, zgadza sie, w naszych okolicach nie uswiadczysz pawia na wolnosci, ale chyba normalnie to one hasaja po dzungli, sawannie, czy cos takiego i jakby chcialy to sobie przezyja na lace, w lesie, na polanie
3. pawiowi sie u nas najwidoczniej podobalo, bo siedzial tu juz ze dwa lata i nie uciekal, a nikt go nie karmil - noooo, nie wiem, ale wydaje mi sie, ze mial tu bude, albo siennik w sieni, czy tam chodzil spac z kurami
4. milosc nie istnieje - i tutaj byc moze moj kolega mial punkt!!!
no wiec pewnego dnia paw zobaczyl chyba bazanta za plotem, na lace. byla to byc moze nawet bazancica, co w swietle pozniejszych wydarzen wydawaloby sie logiczne, a przynajmniej blizsze naturze - a natura, a wlasciwie Natura, miala tu cos do rzeczy. paw w kazdym razie, jak zobaczyl tego bazanta, to sie zakochal, przeskoczyl plot i w sina dal. zaznaczam, ze jest to historia prawdziwa.
moj kolega mowi, ze to niemozliwe, bo:
1. pawie nie parza sie z bazantami - he, he, chyba chodzilo mu o to, ze nie daja plodnego potomstwa, ale ja tam mysle, ze jesli sa pawie-geje (zreszta geje tez lubia takie rozne piorka i te takie teczowe odcienie), to dlaczego nie moze byc pawi (pawiow?), ktore eksperymentuja z innymi gatunkami
2. pawie sa zwierzetami naturalnie zyjacymi tylko w niewoli - he, he, tak, zgadza sie, w naszych okolicach nie uswiadczysz pawia na wolnosci, ale chyba normalnie to one hasaja po dzungli, sawannie, czy cos takiego i jakby chcialy to sobie przezyja na lace, w lesie, na polanie
3. pawiowi sie u nas najwidoczniej podobalo, bo siedzial tu juz ze dwa lata i nie uciekal, a nikt go nie karmil - noooo, nie wiem, ale wydaje mi sie, ze mial tu bude, albo siennik w sieni, czy tam chodzil spac z kurami
4. milosc nie istnieje - i tutaj byc moze moj kolega mial punkt!!!
wtorek, 21 sierpnia 2007
WTC
jakby tak sie zastanowic, to wydaje sie to niemal niemozliwe:
wytrenowac co najmniej 3 fanatykow religijnych na swiatowej klasy pilotow i znalezc im prace w najwiekszych liniach lotniczych swiata, a potem doprowadzic do tego, ze wszyscy (a przynajmniej 3 z nich - byc moze bylo ich i JEST o wiele wiecej) w tym samym czasie prowadzili samoloty pelne ludzi i przelatywali nad konkretnymi punktami i zrobili wszystko, zeby nic ani nikt (reszta zalogi etc.) nie przeszkodzil im w popelnieniu spektakularnego samobojstwa.
nawet przy nieograniczonych srodkach materialnych i prawie nieograniczonej liczbie chetnych wydaje sie to zajebiscie trudne.
a do tego moj kolega mowi, ze normalnie w WTC pracowalo kila tysiecy (ok, moze przesadza - niech bedzi kilkuset) zydow, natomiast w ten fatalny wtorkowy poranek bylo ich tam ok 30. nie mam absolutnie nic przeciwko zydom - wlasciwie ich podziwiam, bo najwidoczniej sa bardziej utalentowani od przecietnego osobnika rasy bialej kaukaskiej - ale rozumiem niepokoje ludzi, ktorzy lacza te szczegoly z WTC z duzym udzialem zydow w robieniu polityki zagranicznej stanow zjednoczonych (i w ogole ich udzialem w elitach intelektualno-jakichkolwiek w stanach)
wytrenowac co najmniej 3 fanatykow religijnych na swiatowej klasy pilotow i znalezc im prace w najwiekszych liniach lotniczych swiata, a potem doprowadzic do tego, ze wszyscy (a przynajmniej 3 z nich - byc moze bylo ich i JEST o wiele wiecej) w tym samym czasie prowadzili samoloty pelne ludzi i przelatywali nad konkretnymi punktami i zrobili wszystko, zeby nic ani nikt (reszta zalogi etc.) nie przeszkodzil im w popelnieniu spektakularnego samobojstwa.
nawet przy nieograniczonych srodkach materialnych i prawie nieograniczonej liczbie chetnych wydaje sie to zajebiscie trudne.
a do tego moj kolega mowi, ze normalnie w WTC pracowalo kila tysiecy (ok, moze przesadza - niech bedzi kilkuset) zydow, natomiast w ten fatalny wtorkowy poranek bylo ich tam ok 30. nie mam absolutnie nic przeciwko zydom - wlasciwie ich podziwiam, bo najwidoczniej sa bardziej utalentowani od przecietnego osobnika rasy bialej kaukaskiej - ale rozumiem niepokoje ludzi, ktorzy lacza te szczegoly z WTC z duzym udzialem zydow w robieniu polityki zagranicznej stanow zjednoczonych (i w ogole ich udzialem w elitach intelektualno-jakichkolwiek w stanach)
idealista vs. realistka
moj kolega-idealista mowi, ze trzeba mowic wszystko, co sie ma na mysli, nawet jesli to sie nie podoba niektorym ludziom. moja kolezanka-realistka z kolei mowi, ze trzeba byc milym dla ludzi.
ktoredy wiec droga do lepszego swiata?
nie wspominajac juz o tym, ze niektorzy nie lubia, jak jest sie dla nich milym, a jeszcze inni nie potrzebuja prawdy.
moze nejlepiej nic nie mowic. niech sie sami wykoncza
ktoredy wiec droga do lepszego swiata?
nie wspominajac juz o tym, ze niektorzy nie lubia, jak jest sie dla nich milym, a jeszcze inni nie potrzebuja prawdy.
moze nejlepiej nic nie mowic. niech sie sami wykoncza
zuk
ostatnio zlapalem zuka w kubek. chyba troche sie zgniotl i moze wymiotowal, jak nim trzaslem. ale najgorsze, ze potem zapomnialem umyc ten kubek i pilem z niego... w najlepsze. a potem czulem sie dziwnie odurzony-podekscytowany i nie chcialo mi sie spac. zaczalem tez pisac na potege az wpedzilem w depresje jednego z czytelnikow. serio! a moze to byla moja depresja, tylko sie rozmnozyla.
w kazdym razie jestem niemal pewny, ze to wszystko przez tego zuka. mam teraz plan, ze jak znajde kolejnego, to go zjem i... zobacze co sie stanie.
pomyslalem sobie rowniez, ze - jak mi podpowiedziala jedna czytelniczka - the beatles na pewno nie nazywali sie tak bez powodu. niby nie sa znani ze wzmacniaczy/przyspieszaczy, ale kto ich tam wie. moze brali zuki i stad im sie to wzielo
w kazdym razie jestem niemal pewny, ze to wszystko przez tego zuka. mam teraz plan, ze jak znajde kolejnego, to go zjem i... zobacze co sie stanie.
pomyslalem sobie rowniez, ze - jak mi podpowiedziala jedna czytelniczka - the beatles na pewno nie nazywali sie tak bez powodu. niby nie sa znani ze wzmacniaczy/przyspieszaczy, ale kto ich tam wie. moze brali zuki i stad im sie to wzielo
polska
w polsce...
wkurwia mnie to, ze wszedzie jest taki syf - od smrodu na centralnym, przez lapowkarstwo na kazdym poziomie zaawansowania, po - pozal sie boze - polityke - a nikomu to najwidoczniej nie przeszkadza. wszyscy udaja, ze sa zadowoleni z rzekomego wzrostu gospdarczego i nic nie robia, zeby bylo lepiej, tzn normalnie.
a moze ja mam za wysokie standardy, tzn w glowie mi sie przewrocilo od ogladania cieplych krajow
wkurwia mnie to, ze wszedzie jest taki syf - od smrodu na centralnym, przez lapowkarstwo na kazdym poziomie zaawansowania, po - pozal sie boze - polityke - a nikomu to najwidoczniej nie przeszkadza. wszyscy udaja, ze sa zadowoleni z rzekomego wzrostu gospdarczego i nic nie robia, zeby bylo lepiej, tzn normalnie.
a moze ja mam za wysokie standardy, tzn w glowie mi sie przewrocilo od ogladania cieplych krajow
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Archiwum bloga
-
▼
2007
(67)
- ► października (12)