zbiegi okolicznosci zbiegaja sie czasem wszystkie naraz, jak psy do suki. w okresach wzmozonej aktywnosci psychosomatycznej wydaje mi sie czasem, ze czas terazniejszy to ciag de ja vu i innych takich - jakkolwiek potem nastepuja nieublaganie okresy nudy i benadziejnie przwidywalnej monotonii.
moj kolega mowi, ze byc moze czasem wydaje sie, ze zbiegi okolicznosci zgaeszczaja sie, bo bardziej je dostrzegamy - jak np. ktos, kto rzuca palenie nagle wszedzie widzi palaczy w najlepsze delektujacych sie swoimi fajkami. albo jak ktos nienawidzacy drzew ciagle na nie wpada. tylko, ze prawdziwe zbiegi okolicznosci sa takie zajebiste, bo sa zupelnie niespodziewane i ciezko dostrzec ich zwiazek z widzimisiami - takie zbiegi sa zreszta najlepsze. niemniej jednak pewna teoria - powszechnie uznawana za najblizsza prawdzie - mowi, ze zbiegi okolicznosci sa skorelowane ze zmiana poziomu dostrzegania zwiazkow miedzy rzeczami, zeby nie powiedziec, ze moze nawet sa wskaznikiem tworczosci. Niestety jednak moze nie sa, a jak sa to tylko czasami. I tak dalej...
I jeszcze jedno: dlaczego de ja vu maja tylko nazwe po francusku i to chyba we wszystkich znanych mi jezykach swiata? zbieg okolicznosci???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz