niedziela, 16 grudnia 2007

thetan1

kiedy ktos umiera – czy raczej, jak my to nazywamy – thetan opuszcza czyjes cialo, udaje się on na ‘stacje przesiadkowa’ na planecie wenus. tam, zawistni wenusjanie, przeprowadzaja na nim okrutne pranie mozgu opowiadajac zmyslone historie o jego przeszlosci i o przyszlym zyciu. wenusjanie nastepnie zamykaja thetena w kapsule ratunkowej i zwracaja go na ziemie porzucajac gdzies w przestworach oceanu – a konkretnie w przestworzach pacyfilu, w okolicach wybrzeza kalifornii. hubbard mowi: ‘jesli potraficie wydostac sie z ten feralnej kapsuly i z tego koszmaru, i dotrzec do jakiegos miasta, zamieszkac na jego ulicach az znajdziecie dziewke, ktora ma zamiar wyjsc za maz, albo spodziewa sie dziecka - to jestescie w domu. albo jesli uda sie wam znalezc porodowke w jakims szpitalu, to tez niezle. wtedy po prostu wybieracie sobie dziecko [czyt. nowe wcielenie]'. jakkolwiek, aby uniknac tych niedogodnsci hubbard radzi swoim wyznawcom, odmowic podrozy na wenus po smierci.
(z inspiracji wikipedia - thetan)

niedziela, 9 grudnia 2007

pani w sklepie

pani w sklepie zamyslila sie liczac jabluszka, za ktore wlasnie chcialem zaplacic. chcac wyrwac ja z tego odretwienia zagadnalem:
- a tu u panstwa zawsze taki maly ruch w sobote wieczorem?
ona jakos sie otrzasnela i nie patrzac nawet na mnie mowi:
- a co pan mysli? w sobote wszyscy pija, ogladaja telewize, albo sie pieprza.
- ... a pani? ...tzn, przepraszam. jak pani zwykle spedza sobotnie wieczory?
- panie, niech pan sobie sam policzy te jabluszka!
i zamknawszy kase skierowala sie w strone wyjscia dla personelu.
- ale prosze pani! gdzie pani idzie?
- daj mi pan spokoj. ide na fajke. zdenerwowal mnie pan.

zyciowka inna

- czesc. to ja.
- no czesc. co chcesz?
- mozemy porozmawiac? tylko nie badz taka... no, niewazne. masz chwile?
- mam. co?
- wiesz co? myslalem duzo nad tym co sie ostatnio wydarzylo... nad tym co zrobilem. i...
- ja tez myslalam. ale juz mi przechodzi.
- tak?
- no. a co? o co ci chodzi?
- o to, ze... moze... niedobrze zrobilem.
- majkul, przestan.
- kate, tesknie za toba. chcialbym sprobowac jeszcze raz.
- ...
- powiedz cos.
- ...
- kate?
- co? jestem. ale nie wiem, co ci powiedziec. chyba wiesz ile mnie to wszystko kosztowalo.
- wiem, wiem.
- a tam, gowno wiesz! zreszta co ci bede mowila... nie wiem, majkul, nie wiem...
- nie wierzysz, ze jeszcze moze nam sie udac?
- nie pierdol. co to w ogole za tekst. przypomniam ci, ze to ty mnie rzuciles.
- no... wiem. ale... moze potrzebowalem czasu, zeby sie nad ty wszystkim zastanowic i...
- i co?
- tamto to bym blad. chce do ciebie wrocic.
- i co? myslisz, ze tak po prostu zadzwonisz, przeprosisz i wszystko bedzie jak dawniej?
- nie. wiem, ze nie bedzie jak dawniej. zreszta nie chce zeby bylo jak dawniej. mysle, ze mialas racje, ze musze sie zmienic, kate, chce sie zmienic i chce zebys mi w tym pomogla.
- ...
- kate? dobrze sie czujesz.
- nie.
- a o czym myslisz?
- o niczym.
- porozmawiaj ze mna.
- nie wiem, czy chce mi sie z toba rozmawiac. nie wiem, majkul. nic nie wiem.
- ...
- osatnio juz zaczelo mi sie wydawac, ze jakos to wszystko sobie moge poukladac, ze jakos moge zyc... bez ciebie. nauczylam sie nawet cie nienawidzic. i chyba dobrze sobie radzilam. a ty mi tu nagle dzwonisz i mowisz, ze to byl blad i ze chcesz wrocic. wiec jak ja mam sie czuc? powiedz: jak?
- ... nie wiem. ale...
- co?
- ale wiem, ze jesli dasz mi druga szanse, to nie bedziesz zalowac. ja naprawde chce zebysmy byli razem i wierze, ze to mozliwe.
- taa... ale ja wiem, czy w to wierze.
- kate, posluchaj: ja wiem, ze nie bylem ostatnio idealem i ze w ciagu ostatnich paru lat przepuszczalem wszystkie okazje, zeby to naprawic. ale to juz przeszlosc. wlasnie chyba cos zrozumialem i chce ci pokazac, ze tamten ja to juz przeszlosc.
- ...
- kate, chce byc z toba. nie moge zyc bez ciebie.
- wiesz co? - moze ja tez cos wlasnie zrozumialem: moze ja moge zyc bez ciebie. i moze jest mi z tym dobrze.
- kate...
- ...
- kate...
- co?
- wyjdz za mnie.
- majkul, kurwa mac...
- co?
- to nie o to chodzi! nie chce zebys robil cos tylko dlatego, zeby sprawic mi przyjemnosc i przekonac do tego, zebym pozwolila ci wrocic.
- ale kate...
- a malzenstwo to jest powazna sprawa, wiesz? to jest moze nawet na cale zycie! nie mozesz o tak sobie pytac mnie, czy za ciebie wyjde.
- ale kate! ja nad tym myslalem. wlasciwie myslalem nad tym non-stop przez ostatnie 2 tygodnie i zdalem sobie sprawe, ze... ze ja tez tego chce. ze to ma sens i ze to ma sens tylko z toba.
- ...
- kate?
- wiesz co?
- co?
- zadzwonie do ciebie. kiedys. moze
- kate?

strony moje rodzinne

natknawszy sie ostatnio na album fotograficzny/reklamowy o stronach moich rodzinnych (w dwoch jezykach, gruba oprawa, papier kredowy) doszedlem do wniosku, ze moje strony rodzinne charakteryzuja sie nastepujacym skladem jakosciowym:
60% - przyroda piekna z elementami (ok 20%) kultury materialnej epoki szlachty i ostatnich zajazdow
30% - zycie religijna skupiajace sie wokol zabytkow architektury sakralnej
10% - folklor w wydaniu spelnionych marzen etnologow epoki circa edward gierek
mam zamiar ofiarowac album ow swojemu przyjacielowi z innego kraju tak, aby zapoznal sie z dziedzictwem kulturowym moich stron rodzinnych, odswiezyl swoje niepoprawne politrycznie stereotypy i nidgy w zyciu nie chcial mnie odwiedzic w moich rodzinnych stronach.
kolega zabierze mnie z kolei do swojej lokalnej pijalni piwa - kierujac sie podobnymi motywami i odnoszac analogiczny skutek.
roznice kulturowe nie sa wiec jednak tak przepastne, jak sie obawialem. pozostaje mi tylko zyczyc sobie, zeby ta nasza wymiana doswiadczen inter-kuturowych nie przyprawila mnie o dodatkowy bol glowy dnia nastepnego.

kolega z silowni

moj kolega z silowni tak mnie kiedys zagadnal:
'czasem wydaje mi sie, ze zyje w takiej wielkiej prezerwatywie. powoli napelnia sie ona roznymi rzeczami i staje sie coraz atrakcyjniejsza, jako miejsce do zycia, ale jednak jest to prezerwatywa i nie ma z niej zadnej drogi ucieczki. jak za mgla widac czasem cos, co sie dzieje poza moja prezerwatywa: swiat ekscytujacy i niebezpieczny, zimny i nieprzewidywalny. czasem powstaja na moje prezerwatywie wybrzyszenia (jak moj blog np.) ale nie wnikaja one wcale w swiat zewnetrzny i tylko pozornie daja mi i troche wiecej przestrzeni do zycia.
czasem chcialbym znalezc cos ostrego, rozpruc prezerwatywe i polaczyc swiaty: zewnetrzny i wewnetrzny. niech sie wszystko zepsuje i pojdzie niezgodnie z planem! niech sie rozleje i pobrudzi! a wtedy, kto wie? - moze to ja bede tym szczesciarzem, ktory dotrze do 'jadra ciemnosci', zaplodni je i... cos sie moze urodzi... cos sie moze wreszcie urodzi!'
ja nie wiedzialem troche co powiedziec, zachnalem sie i zamyslilem. kolega grzecznie przeprosil i zajal sie swoimi bicepsami.

środa, 5 grudnia 2007

interviu2

- dobrze, dobrze. wiec tak juz na koniec: czy ma pan jakies pytania dotyczace pana ewentualnej roli w naszej firmie?
- co?
- pytania
- oczywiscie. slucham. jestem przygotowany.
- nieee, to my prosimy o pytania!
- aha... ahaaaa! pytania! prosze mi w takim razie powiedziec, co uwazaja panstwo za swoja najwieksza wade i swoja najwieksza zalete?
- yyy
- tak... no tak myslalem. to moze z innej beczki: w jaki sposob spodziewaja sie panstwo przyczynic do mojego rozwoju i wzrostu w imie postepu i w ogole szczescia i zdrowia?
- myy... chcielibysmy jak najlepiej.
- no tak, ja tez, ale prosze mi podac chociaz jeden powod, dla ktorego uwazaja panstwo, ze zyskalbym na wspolpracy z nimi.
- myyy... jestesmy... swiatowa.... renoma i - ten - prestiz... i inwestycja w telent i rozwoj - jak to sie mowi? - zawodowy
- a konkretnie?
- nooo... ciezko powiedziec.
- hmm, chyba zdaja sobie panstwo sprawe, ze nie najlepiej wypadacie w tej rozmowie. prosze sie skupic. prosze sprobowac okreslic czy i ewentualnie jak panstwa edukacja i dotychczasowe doswiadczenie wpisuja sie w profil mojej dzialalnosci.
- nooo, wiec... zdaje sie, ze odbieramy na podobnych falach.
- taak. no dobrze.... to moze wystarczy. nie powiem, zebym byl zachwycony panstwa wizerunkiem, ktory to mieliscie tutaj zaprezentowac, ale - jak to mowia - prosze czekac na moj telefon. w stosownym terminie niechybnie sie z panstwem skontaktuje. dziekuje. dowidzenia

zyciowka

- czesc tato, gdzie mama?
- na gorze chyba. a co?
- a to chodz. cos wam powiem.
...
- no co jest?
- hmm, no... nie wiem, jak to powiedziec
- no mow, do cholery. cos sie stalo?
- nieeee, tylko...
- kate jest w ciazy! tak?!
- niee. nie jest. zreszta jak!? my przeciez dopiero po slubie...
- hehe, dobrze, no a tak powaznie?
- no... no wlasnie - a propos tego "po slubie" - moze bym sie z nia ozenil?
- ...
- ...
- synu, ty tak powaznie?
- no... nie wiem. tak mysle, ze moze tak. w koncu juz chyba czas. a lepszej nie znajde. yyy, tzn ona jest najlepsza. chyba. wiec moze... pomyslalem, ze fajnie by bylo.
- nooo, tak, ale wiesz, ze to nie chodzi tylko o to, zeby bylo fajnie.
- nie, no jasne - tak tylko powiedzialem. ja chce z nia po prostu spedzic reszta zycia. tak mysle.
- ...
- ale ona nie jest w ciazy?
- nie jest! no mowie przeciez!
- bo wiesz, ze to jeszcze nie powod, zeby sie zenic...
- co?! co ty mowisz?! znaczy, tak, chyba nie powod, ale ty?! ty to mowisz?! to wy tak na serio myslicie?!
- no wiesz... nie urodzilismy sie wczoraj. a zreszta niewazne, bo mowisz, ze ona nie jest w ciazy?
- nie. ale pewnie za pare lat to nie byloby wykluczone - jesli o mnie chodzi.
- czyli ty naprawde tak na powaznie?
- no... na to wyglada.
- i zastanawiales sie nad tym?
- no jasne, ze tak! przeciez nie jestem dzieckiem. za kogo wy mnie macie?
- dla nas zawsze bedziesz naszym dzieckiem.
- ta, ta. no, ale tymczasem... hmmm, jeszcze nie jestem na 100% pewny i chcialem zobaczyc, co wy o tym myslicie.
- ...
- synu, to ja ci powiem dwie rzeczy: po pierwsze tym razem to nie jest w ogole wazne co my myslimy, a po drugie to obawiam sie, ze nigdy nie bedziesz tego pewny.
- jak to? chyba albo sie kocha, albo nie?
- taa, no tak...
- ...
- kochasz ja?
- ...
- tak
- no to chyba rozmowa skonczona i moge juz isc, tak? zaraz zaczyna sie druga polowa.
- tato, poczekaj, nie zartuj.
- a co jeszcze mamy ci powiedziec? chyba nie spodziewasz sie, ze bedziemy sie teraz zastanawiac nad wasza przyszloscia i tym czy jak bedziecie potrafili sie utrzymac.
- no, nie, ale powiedzcie przynajmniej, co o niej myslicie?
- my jej nie znamy tak ja ty. wydaje sie mila. ale ja mysle, synku, ze jak ty ja kochasz, to wiesz co robisz...
- hmm, ja wiem co robie? czy to bylo pytanie? czy musze na nie odpowiadac? zreszta niewazne. a nie myslicie, ze to za wczesnie i ze to glupota?
- nie
- ...
- dzieki
- ...
- rozmawiales z nia o tym?
- cos tam wspominalismy. ale nie na powaznie.
- a kiedy masz zamiar ja zapytac?
- nie wiem. chyba potrzebuje jeszcze troche czasu. moze zapytam ja w ten weekend?
- dasz jej piercionek?
- boze, nie wiem... nie wiem jeszcze, czy ja w ogole zapytam!
- ...
- co robisz jutro po poludniu?
- nic. a co?
- jedziemy na zakupy. wstapimy do kilku jubilerow. a zastanowisz sie w miedzyczasie.
- co? nie. nie wiem... no dobra


(milo44 z inspiracji p.w.)

wtorek, 20 listopada 2007

interwiu

- a prosze mi powiedziec, jak zapatruje sie pan na swoje umiejetnosci pracy zespolowej i interakcji wewnatrz-grupowej.
- wewnatrz-dupowej?
- nie, hehe, wewnatrz-grupowej.
- a! tak... zaznawszy doswiadczen na roznych stanowiskach i w rozmaitych ukladach nie omieszkalem doswiadczyc wysoko-kwalifikowanej pracy dupowej. i to w zespolach mieszanych. jestem wiec wysoko wykwalifikowany i gotowy do dzialania, kiedy tylko przyjdzie mi (nam) na to ochota.
- hmm, dobrze. a co pan uwaza na swoja najwieksza zalete?
- jestem dobry, jak papierosy mietowe i szybki, jak f16. moge panu pokazac wejscie smoka, jesli pan sobie zyczy.
- nie, dziekuje. moze pozniej... a co uznalby pan za swoja najwieksza wade?
- jestem profesjonalista, a ludzie takich nie lubia. ludzie lubia ludzi glupszych od siebie. jak znajda kogos na kim moga sie znecac, albo kogos, nad kim moga sie litowac, to czuja sie wtedy pewniej, sa bardziej uprzejmi i produktywni. ale niestety nie ze mna te numery!

- dziekuje. to by bylo na tyle. jak nam sie zechce to c.d.n.

niedziela, 18 listopada 2007

jedynie 5 procent

"- czytalam gdzies o takich badaniach (...) naukowcy odkryli, ze, niewazne jak bardzo staralibysmy sie zmienic - zmienic swoja osobowosc, swoje 'ja' - to jest to mozliwe jedynie a 5 procentach.
- boze (...), jakie to dolujace.
- kurwa (...), niemozliwe!"
d. coupland (tlum. milo44)

18-letni krzysio decyduje

"wyobraz sobie siebie samego w wieku 40 lat, jak ktos nagle podchodzi do ciebie i mowi, 'czesc, chcialbym, zebys poznal krzysia. krzysio ma 18 lat i podejmuje za ciebie najwazniejsze zyciowe decyzje.' ja bym sie wkurwil, a ty? tymczasem takie wlasnie jest zycie - jakis 18 - letni dzieciak podejmuje decyzje, do ktorych musisz sie dostosowywac przez cale zycie."
d. coupland (tlum. milo44)

ergonomiczna klawiatura

"... komputery powinny miec na klawiaturze rzycisk FUCK OFF. naciskaloby sie go za kazdym razem, kiedy komputer robi cos irytujacego - w zamian sprawialoby sie, ze w jakis sposob doswiadcza on bolu. a jesli nacisneloby sie SHIFT/FUCK OFF, to uzyskiwaloby sie cos w rodzaju FUCK OFF AND DIE - komputerowy odpowiednik zyletki przeciagnietej po sutku."
d. coupland (tlum. milo44)

google i bog

"... problem w tym, ze po tygodniu intensywnego googlowania zaczelelismy cierpiec powodu nieodpartego wrazenia, ze znamy odpowiedz na wszystko. bog musi sie tak czuc caly czas. mysle, ze ludzie w roku 2010 beda odczuwali nostalgie za tym chwilami braku zielonego pojecia."
d. coupland (tlum. milo44)

sobota, 10 listopada 2007

kate ma male piersi2

jak sie zbudzili nagle, byla juz sobota. wiatr we firankach, slonce na poduszce i lekkie zacmienie glowy po ostatniej pijanej nocy. do tego zimno na ciele, bo ubrania poginely nocy zeszlej, jak przestaly byc potrzebne. zimne cialo przy zimnym ciele nie jest juz takie fajne w sobotni poranek, ale toz nie seks ich polaczyl, wiec i zapach trawionego alkoholu i wydzieliny cial nie odbiora im czaru sobotniego poranka. patrza na siebie kate i jej przydupas i sami nie moga w to uwierzyc, ze szczescie takie ich spotyka z okazji, ze rodzice w delegacji, albo na hawajach.
latwo i leniwo sie budzi w sobote i nie ma, co myslec o poniedzialku. zwlaszcza, ze cialo przy ciele juz nie takie zimne i wkrotce noc sie stanie dniem.
wiec kolejna fala rozkoszy i w koncu zrozumieli, ze trzeba siku i w ogole zyc trzeba, bo zycie oparte na rozkoszy prowadzi wprosto do piekla - jak swego czasu nie omieszkala kate przeczytac w jakims kobiecym czasopismie w cotygodniowej rubryce nt. feng-shui. rownowaga musi byc i basta.
ubieraja sie wiec niespiesznie, po orzezwiajacym i niezobowiazujacym myciu plecow, a chlopaczyna tymczasem juz w kuchni i tosty z miodem pod jajecznice, kawa, mleko i mokre wlosy pachnace lazienka rodzicow. majk mowi, ze jest jak w niebie i ze chcialby, zeby tak juz bylo zawsze. obiecuje ze jak juz bedzie gwiazda, to wszystko jej odda, i serce i dusze i dom z ogrodem na przedmiesciach san francisco, a nawet garsoniere w centrum londynu ze swoja legendarna kolekcja gitar. slawa, chwala i sen o wielkim swiecie, a wkazdym razie dobry temat na zabicie przedluzajacego sie poranka i glupiego czasu uplywajacego prze niedomkniete okno. kate slucha i nie slucha, wierzy i nie wierzy, ale nie zniecheca. przegladaja program telewizyjny na dzisiejsze popoludnie.
a w tv sobota i nie ma z czego zartowac. rutyna 25 kanalow telewizyjnych z weekendowa oferta standardowych rozrywek dla calej rodziny dobra badz co badz na trawienie i wkrotce zabija nawet przycmiony bol glowy wczorajszej nocy.

niedziela, 4 listopada 2007

kot 3-glowy

"Duże całuski od nas i bohaterki sztuki "Purpurelii " uwięzionej u kota 3-głowowego / który w czasie mówienia rusza nie tylko rękoma, ale też pyskiem i oczami/ on ma takie czary, że przynosi ziarenko wiary w ludzi i los."
Mama

kate ma male piersi

z okazji piatkowego wieczoru kate i jej chlopak, micho, a.k.a. michalina, a.k.a. majkul (niektore osoby i nazwiska zmieniono, zeby nie zawstydzac), ida tradycyjnie do pubu, wyjatkowo z paczka najlepszych przyjaciol z pracy i kolezanek z dzialu kadr. kilka piwek, dziewczeta, jak zwykle biale wino - cudem mieniace sie z biegiem wieczoru w wodke z sokiem. niezobowiazujace rozmowy o pracy, modzie i pogodzie, kulturze i brawurze, plus tradycyje zarty i smiechy o piciu i zyciu. od kieliszka do kieliszka, od kufelka do szklaneczki, szumi w glowie, para buch, popijemy, pogadamy, kto nie pije, ten sie nie bawi... e tam, troche sie spilismy. nie ma co.
jak to zwykle, jak to zwykle. tak kolo poznej nocy, wszyscy sie zmeczyli i udaja sie w kierunku lozek. takoz i kate z ulubionym majkulem. troche ciezko im sie idzie, ale nie smutno, bo w towarzystwie swoim nawzajem. zreszta jak zwykle. droga sie prostuje, swiatla wielkiego miasta nie przerazaja, krawezniki gladkie, jak sciana, pod ktora mozna oddac mocz, ewentualnie wydalic droga powrotna ostatnie frytki z hotdogiem itd. itd. wesolo, nie wesolo, dobrze, ze juz niedaleko.
majkul, mezny, szarmancki ciagnie do siebie, no to i kate nie powie nie, zwlaszcza, ze rodzice w delegacji, albo na wakacjach w nowej zelandii. a tu blok, klatka, drzwi, klamka i majkul juz wita sie z gaska, juz zaprasza, a czulosci nie szczedzi, chociaz jakos tak metno i w glowie niewesolo, ale razno. zaprasza, zaprasza, a kate nie powie nie. korytarz, przedpokoj, kanapa, telewizor i moze jakas swieczka nastrojowa w tle albo i dwoch, ze nie powiem ogien w kominku (oj, majkul nie taki znowu metny, jak ja chyba - mysli kate, ale nic).
moze piwko? soczek? no to moze jednak wode, na ochlode. jasne, jasne, czemu nie. moze obejrzymy jakis taniec z gwiazdami, albo wieczorny szol o niczym, bo i tak pozno, ale spac sie jakos nie chce. no to oprzyj sie o mnie, jakas taka zmeczona, a masz tu ramie i dobrze zbudowane popiersie. jak ladnie pachniesz. a gdzie tam! to tylko feromony. a pokaz, gdzie? usta przy ustach i tak jak to zwykle sie zaczyna. no i juz slina i jezyki wiruja w nieladzie. namietnosc wybucha i nie ma juz odwrotu. reka, piers, posladek, udo, wlosy, piers, posladek. takas gladka. takis silny. i meski jakis taki. i jako zywo majkul taki jakis wysoki i gietki w kosciach, a meski. kate, jak to kate: piersi ma male, ale dobra pupe, pupe jak trzeba, i taka gladka i mila w dotyku. no to on jej rozpina bluzke. ona mu niepostrzezenia usuwa suwak i pasek wysuwa (meski taki, z wielka klamra kowbojska na przedzie. imponuje jej, jak zwykle).
patrzy kate, a tu juz nie ma bluzeczki, i spodnie gdzies sie podzialy. troche jeszcze szumi w glowie, a wlasciwie to nie wiadomo juz co sie dzieje. i moze i dobrze. najwazniejsze, ze przezornie zalozyla dzisiaj wyjsciowa bielizne, bo bylby wstyd. majkul wyskakuje, jak kozica z levisow, i juz cialo przy ciele, temperatura rosnie, erogeny faluja. milosc. milosc. ani sie spostrzegli, a juz w pozycji horyzontalnej, juz i nadzy jak ich pan bog stworzyl. atymczasem szuka majkul nerwowo porfela, bo cholera, trzezwy to moze nie jestem, ale wiem, ze musimy uwazac, nie kate? zeby nie bylo wtopy. oj, jakis ty meski, jakis madry i odpowiedzialny. ale nie rozpraszajmy sie. obejmij mnie... nie rekami...
c.d.n

ta nieswiadomosc uspokaja

"- ta nieswiadomosc zasmuca, ale paradoksalnie moze troche uspokaja. to dzieje sie poza nami"
"- nie wiem kogo uspokaja. moze pana. mnie bardzo martwi. wsrod ludzi, ktorzy choc troche orientuja sie, w czym rzecz, niepokoj narasta!"
s.mizerski, e.symonides

4 osoby

w pewnym, zagranicznym kraju przeprowadzono ankiete, z ktorej wynika, ze mlodzi ludzie maja jedynie 4 osoby, do ktorych moga zadzwonic.
jka sie wydaje, na te cztery osoby statystycznie skladaja sie: mama, tata, przyjaciel gej i pies.
jak to dobrze, ze mam te wszystkie telefony i 500 minut za darmo w abonamencie.
a w tym tygodniu rozmawialem z: agencja pracy, przedstawicielem wypozyczalni samochodow, telemarketerem, biurem obslugi, , z mama, kolezanka, ktora probuje mnie uwiezc, z bankiem spermy i biblioteka miejska. przez chwile wydawalo mi sie tez, ze rozmawialem tez z kolezanka, ktora probuje uwiezc, ale to chyba sie nie liczy

gdzie szukac nadziei?

"kiepsko jest. gdzie szukac nadziei? martin rees pociesza: 'jest taka bezmyslna tendencja, by wyobrazac sobie, ze za szesc miliardow lat ludzie beda przygladac sie z ziemi, jak slonce wypala sie i gasnie.'"
k. jalochowski

brockman daje do pieca

"mowiac dosadnie - brockman daje do pieca - i zapewnie slusznie."
k. jalochowski

środa, 31 października 2007

delilah - wersja polska




hej tam danuska
jak ci jest w tym nowym jorku
ja tu tysiac mil od ciebie
widze cie w ulicznym korku
jak ty lsnisz
jak ty dzis pieknie w deszczu lsnisz
przez deszcz i lzy

hej tam danuska
nic sie nie martw, ze daleko
jesli bedzie ci znow smutno
pomysl o mnie, moje dziecko
deszcz i lzy
ech, jak mi glos przez ciebie drzy
ja tam gdzie ty

ooo, co ty robisz mi?
ooo, no co ty robisz mi?
ooo, co ty robisz mi?
ooo, no co ty robisz mi?
o, co robisz mi ?

hej, tam danuska
wiem, ze czasem nie jest latwo
ale uwierz mi, kochana
juz niedlugo bede gwiazda
bedzie, jak w niebie
bedziemy mieli tylko siebie
wiem, ze tak bedzie

hej tam danuska
tyle chcialbym ci powiedziec
jesli dzieki tej piosence
bylbym troche blizej ciebie
to bym spiewal
zeby tylko byc znow troche blizej nieba
naszego nieba

ooo, co ty robisz mi?
ooo, no co ty robisz mi?
ooo, co ty robisz mi?
ooo, no co ty robisz mi?
o, co robisz mi ?

tak, tysiac mil to kawal drogi
lecz sa pociagi, samoloty
piechota moglbym isc, jak trzeba by
to nic, ze nikt nie wierzy ci
i tak ja wiem, ze zaden z nich
nie poznal tego, co czyjemy my
danuska, prosze uwierz mi
ze bedzie tak jak mowie ci
ze caly swiat u twoich bedzie stop
swiat caly twoj

hej tam danuska
badz tam grzeczna i nie tesknij
jeszcze troche, skonczysz szkole
ja juz bede wtedy slawny
tak bym chcial
zebym tak juz ciebie tylko mial
i bylibysmy wtedy tylko my
hej tam danuska mowie ci
tak spiewam ci

ooo, co ty robisz mi?
ooo, no co ty robisz mi?
ooo, co ty robisz mi?
ooo, no co ty robisz mi?
o, co robisz mi ?

zastanowka2

zastanawiam sie ponad to:
czy lepiej jest...?
1) klamac
2) klamac jak pies
3) klamac troche
4) udawac, ze sie nie klamie
5) udawac, ze sie mowi prawde
6) mowic prawde
7) nie mowic prawdy
8) nic nie mowic

zastanowka1

niniejszym sie zastanawiam:
czy lepiej jest bardziej sie starac z nadzieja na lepsza przyszlosc, czy wyluzowac i czekac na lepsze czasy? a moze lepiej urodzic sie w czepku, nie musiec sie w ogole starac i miec i tak lepsze czasy na wieczne czasy? albo moze starac sie i starac po to, zeby i tak skonczyc w rynsztoku - z wielka satysfakcja dobrze spelnionego przeznaczenia?

poniedziałek, 29 października 2007

z rezygnacja

z przykroscia informuje pana, ze z dniem 1 stycznia rezygnuje z zajmowanego przeze mnie stanowiska we firmie abc. w zwiazku z zaistaniala sytuacja dotyczaca zycia osobistego zmuszony jestem przeprowadzic sie do mamy i wedlug wszelkiego prawdopodobienstwa nie bede w stanie jej opuscic przez kolejne szesc miesiecy.

praca w zastepach abc byla dla mnie niezapomnianym doswiadczeniem. zarowno przebywanie w gronie drogich kolegow, jak i mozliwosci rozwoju zawodowego zapewnione mi na lonie abc sprawialy mi wiele radosci.


do czasu mojego odejscia jestem gotowy sluzyc pomoca przy rekrutacji i wdrazaniu do pracy mojego nastepcy. postaram sie rowniez, aby – poki jeszcze jestem w zasiegu palca – te przedsiewziecia, nad ktorymi obecnie pracuje zostaly doprowadzone do szczesliwego happy endu lub zostaly w pelni sprawozdane mojemu ewentualnemu nastepcy.

chcialbym rowniez nadmienic, ze – jesli tylko zaistnieje taka koniecznosc i/lub mozliwosc – to chyba bede w stanie kontynuowac swoja prace dla abc z tzw doskoku. bylbym rowniez szczesliwy mogac w przyszlosci powrocic na swoje aktualne stanowisko. niestety jednak teraz nie jestem w stanie stwierdzic, czy i kiedy bedzie to z mojej strony mozliwe.

wtorek, 23 października 2007

cytat1

"w życiu tak naprawdę najważniejsza nie jest władza, tylko miłość"
D. Tusk

cytaty z wycieczki5

jeszcze pare tekstow zaslyszanych/wyczytanych:
"to my idziemy na frytki!"
"jezusmaria"
"oj, wez sie!"
"zobacz, ja sie juz nie dopinam w tej spodnicy"
"wstep do baru tylko dla uczestnikow zabawy"
"widzew lodz i chuj"

"z robota to teraz chuj "

cytaty z wycieczki4

cytat tygodnia

Na Dozynki
"wyszedl zarzad w pole a za nim asysta,
by zasiac w osrodku zdrowych ziaren trzysta.

slonce pogrzewalo, wietrzyk powiewal,
dobrych urodzajow zarzad sie spodziewal

padly ziarna wszedze, tam gdzie siegniesz okiem
lecz co z siewu bedzie, bozym jest wyrokiem

bo nie wszedzie byla ziemia urodzajna,
bar byl kiedys piekny, a czasem jest stajnia (??? - przyp. milo44)

sa czesto zabawy, by zycie 'ozdobic'
coz z tego, gdy zawsze ktos sie musi pobic

policja przyjezdza, ambulans czasami
az warto zaplakac, co sie dzieje z nami?

czy naprawde mlodym tak sie robic godzi?
trudno nam zrozumiec! bylismy tez mlodzi

(...)
z duma niech osrodek, nam zawsze przoduje
niech w polskiej kulturze mlodziez wychowuje

(...)
jak dlugo nam jeszcze orac na parafii roli
nam przypadnie w dobrej boskiej woli"

przed kosciolem juz slychac donosny glos dzwonu
nie jednym z nas juz wydzwonil do zgonu (!!! - przyp. tenze)

(...)

chrzty sa bardzo czeste, sluby sie zdarzaja.
w takiej kolejnosci tez czasem bywaja" (uhaha - przyp. tenze)

cytaty z wycieczki3

z poradnika mlodego emigranta pt. Czy Jestem Szczesliwy...

"1) zauwazaj wszystkie mile chwile, ktore przynosi zycie
2) z kazdego niepowodzenia staraj sie wyciagnac pozytywne wnioski na przyszlosc
3) nie stawiaj sobie zbyt wysoko poprzeczki, tylko dlatego, ze inni dzialaja w ten sposob
4) mysl o szczesciu w kategoriach wewnetrznych, a nie posiadania
5) staraj sie kreowac swoje zycie, a nie biernie czekac, co przyniesie los

6) miej o sobie dobre zdanie i zawsze staraj sie miec ku temu powody
7) nie oczekuj zbyt wiele od innych, staraj sie duzo dac im z siebie
8) otaczaj sie bliskimi sobie ludzmi
9)znajdz czas na chwile refleksji, zatrzymania sie po to, by kontemplowac poczucie spelniena i zadowolenia"

Monika Oledzka

... a jak juz sie zastosujesz, to poloz sie wygodnie i czekaj az umrzesz ze szczescia

aha, powyzszy tekst w calosci niemalze dedykuje tajemniczemu martino i bezwstydnej michicie


cytaty z wycieczki2

"juz nadchodzi jesien i zima, tradycyjnie okres wzmozonych zachorowan na wszelkiego rodzaju infekcje gornych drog oddechowych. gorna czesc drog oddechowych to: nos, gardlo, tchawica, krtan oraz oskrzela"
Dr. Biedronka

cytaty z wycieczki1

"to rzeczywiscie zaskakujace, ze kola czasu, staja sie metafora, ktora w naszym przypadku jest jak najbardziej trafna kolokacja(...) terazniejszosc, to terazniejszosc zrodzona i ksztaltowana przez wczoraj"
EWA

sprawozdanie

czytelnik martino zauwaza, ze niespecjalnie uwaza moj nastroj i postuluje, zebym wiecej myslal, a mniej sie boczyl, albo mniej pisal, a wiecej sie sklanial... chyba, ze go zle zrozumialem. niemniej jednak cykl "ooo" na razie mi sie rozmyslil i skiczowial, jak pies, wiec z zupelnie innej beczki.
bo bedac na wakacjach zaznalem w brud wolnosci dzieci bozych i odpoczalem, na skutek czego refleksje mnie naszly na temat rzeczywistosci - dla odmiany. ale nie chce mi sie opowiadac.
chcialbym natomiast zastosowac liste hasel, ktore byc moze same wszystko opisza i zarowno drogi autor, jak i drogi czytelnik beda zadowoleni, bo sie mniej zmeczal piszac, a to czytajac:

mleko z bulka na sniadanie
owoce o smaku owocow, i slonca
mieso i wino na kolacje
cieple plyty chodnikowe
niebo niebieskie ja niebo i obolale oczy popoludniem
firanka, kiedy rano wypelnia pokoj wiatrem i sloncem
ludzie, ktorzy nic nie robia
sprzedawca w bialym fartuchu, za lada, ktory pyta co podac
klient, ktory nie ma racji, bo i tak wszystko jedno kto ma i kelner, ktory dla odmiany ma wszystko w dupie
mlodziez zebrzaca o tyton, na spliffa
mlodziez kochajaca sie w parku na tylnym siedzeniu samochodu, z widokiem na miasto
bezdomne koty na parujacym jeszcze, wieczornym bruku
bezdomny ja na bruku
ja niedozywiony, sponiewierany, pijany, spiacy
mleko z bulka na sniadanie

środa, 3 października 2007

z ksiegi przyslow polskich

KUR WArszawa nie hoduje, ale jaja eksportuje

CI PAnowie na budowie maja pelne KUR WAlizki

niedziela, 30 września 2007

przerazajace

stary blok przewracajacy sie na pudelko zapalek
gora spadajaca na stonoge
wlos na autostradzie
dotykanie huty
ziarno piasku na kontynencie
mrowka na scianie drapacza chmur
jeden bit w Internecie
bog patrzacy na jednego czlowieka
i jedna witamina w zoladku

wtorek, 25 września 2007

z ksiegi przyslow polskich

trzeba sobie jakos radzic - powiedzial goral zawiazujac kierpca dzdzownica
i
poczatki bywaja ciezkie - powiedzial zlodziej wynoszac kowadlo

na budowie

zdarzylo sie to naprawde
moj kolega z budowy, z dawnych czasow, wk… - przepraszam – zdenerwowal sie kiedys na mnie i tak sie zachnal: "student k… wa, a prostych rzeczy nie rozumi. czego oni was tam do h...a ucza na tych uniwersytetach?" (w rzeczy samej, bylem wowczas studentem wiecej niz jednego uniwersytetu). uwaga ta wywolala we mnie szereg refleksji na temat jakosci nauczania w polskim systemie oswiaty (bo budowa byla zgraniczna, ale my obaj to z polski, panie) jak rowniez sensu ksztalcenia sie w ogole. przez pewnie czas nawet chcialem rzucic te swoje – bezuzyteczne, jak sie okazalo - studia w cholere, wyuczyc sie konkretnego zawodu i ruszyc w swiat w poszukiwaniu prawdziwie utylitarnego sposobu na spelnienie swojej egzystencji. zapytalem raz nawet swojego kolege z budowy, czy nie zechcial by wziac mnie na nauki i pokazac jak robic obrzutke pod tynk, ale tez jak... zycie przezyc, zeby bylo warto! ale chyba mnie nie zrozumial, albo byl nie w humorze, bo odburknal jeno: „a wp...l bys nie chcial"

sobota, 22 września 2007

nie zabijajcie pajakow!

zakrojone na szeroka skale badania komparatywne dowodza, ze w anglii, zabija sie trzy razy wiecej pajakow w kazdym danym okresie roku, niz np we wloszech. zwiazane jest to po czesci z tradycja, a po czesci z genetycznie wrodzona u anglikow arachnofobia. skutek tego jest taki, ze w anglii ciagle pada. z kolei w antycznym egipcie pajaki - podobnie, jak inne bezkregowce, np. skarabeusze - otoczone byly szczegolna czcia i wiara i byly prawnie chronione pod grozba kary... bardzo nieprzyjemnej kary. w nastepstwie takiej lekkomyslnosci opady atmosferyczne obnizyly sie ponizej poziomu, ktory zapewnic by mogl przetrwanie cywilizachi egipskiej. poza tym piramidy zaczely pochlaniac za duzo wody, bo bylo im goraco na sloncu. i egipt - zaburzajac naturajna rownowage srodowiska - doprowadzil do wlasnej zaglady.
powyzsze fakty dowodza niezaprzeczalnie istanienia i prawdziwosci typowo polskiego archetypu "zabijanie pajakow sprowadza deszcz". natepnym razem proponujemy wiec zajac sie badaniem archetypow - co mozna robic nawet w zaciszu wydzialowej toalety - zamiast spedzac pieniadze podatnikow na "szeroko zakrojone badania komparatywne"

lustra

dwa lustra wisialy naprzeciwko siebie i ktoregos slonecznego dnia jedno mowi do drugiego - przestan! do cholery, przestan!
na co to drugie: - ale co? co? o co ci k...wa chodzi?
- no przeciez widze, jak na mnie patrzysz!
- hehe, a ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz, ze ja widze, ze ty widzisz ...
jak na ciebie patrze. i o to mi wlasnie chodzi!
- ...tzn o co?

to jest archetyp dwoch luster zawieszonych naprzeciwko siebie. bardzo ciekawy, bardzo.

i jeszcze jeden archetyp - praktycznie zastosowany powyzej. nazywa sie "wytnij - wklej". wielu studentow z powodzeniem uzywa go np. do "sporzadzania" prac magisterskich. brawo! niech zyja zastosowania technik komputerowych w nauce i oswiacie!

sobota, 15 września 2007

z ksiegi przyslow polskich

siorbaj pisiora!

pan poezja

czytelnik kaziu zasyla fragment swojego wierszydla. kolejny knot, ale biore wyjatek i parafrazuje:
Twym unicestwiającym oddechem pierś niech sycę,
TRAWO!

i jeszcze jeden:
Zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
CZWARTEK!
(a po czwartku piatek i weekend! i mozna bedzie znowu zejsc na psy!)

dobry pasterz

dobry pasterz, baca, juhas tak bardzo kochal swoje owce, a nawet barany, ze ktoregos dnia - zupelnie bezpodstawnie - posadzony zostal o stosunki intymne z nimi(posadzony przez miastowych, co to nie wiedza nic o zyciu na hali)


to - z kolei - taki archetyp o pasterzu, samotnosci i owcach - obecny w kulturach wielu krajow swiata. tak, tak

z ksiegi przyslow polskich

na wszelki wypadek, to ksiadz gosposie trzyma

dobrze, ze ojciec pil, bo jak sie butelki sprzedalo, to przynajmniej bylo na chleb

dupa nie traktor, a ciagnie

pies

frekwencja psa w tradycji przyslow i kolokacji polskich jest zaskakujaco imponujaca: zmeczony jak pies, zdrowy jak pies, zmoknac jak pies, przyjsc jak pies do suki, nie lubic kogos jak psa, pieskie zycie, psia kosc, psia mac, psia krew - ew. psia juha, psi syn, psu na bude pies ogrodnika, "te psiary? swiete?" "przyszlem dac psowi zryc", psioczyc, wierny jak pies, jak pies z kotem, "piesek przydrozny", pogoda jak pod psem, pogoda, ze psa by nie wygonil, za psami rzucal, "czynnik PSI", "my psy musimy trzymac sie razem", zejsc na psy

klamstwo! prowokacja!

jeden ze stalych czytelnikow... czytelniczek - zarzuca mi, ze napisalem tu, ze w czasie wakacji sie zakochalem, chociaz najszczersza nieprawda! bo sama sprawdzila!
a ja tymczasem napisalem to i specjalnie minalem sie z prawda, a to z przynajmniej jednego z ponizszych powodow:
1. zakochac sie na wakacjach to takie typowe. jak widokowki, albo lody, albo komary nad jeziorem. i wiem, ze kazdemu, nawet najbardziej zatwardzialemu, czytelnikowi robi sie cieplo na miekkim podbrzuszu, jak czyta o takich... takich

2. byc moze bylo to jednak tzw. "wishful thinking" - jak to mowia w innych krajach - czyli, ze chcialbym, ale nie moglem i ubolewam zgorzknialy
3. a moze prowokacja! prowokacja, panie! i panowie! byc moze reakcja czytelniczki wspomnianej byla, jak najbardziej pozadana, jesli nie oczekiwana. bo zdecydowanie lepiej ekscytowac sie gupimi historiami z blogu, niz... np. wydarzeniami biezacymi, albo nie daj boze prawdziwymi
4. albo tez - jak to powiedzial kiedys moj kolega (artysta, wybitny) - "troche sie zagalopowalem. ale moze wlasnie na tym polega sztuka"

swoj honor

ktos mi cos opowiadal dramatycznego, zyciowego i zapamietalem z tego (to bylo w obcym jezyku): "blah, blah, blah... i have my pride... blah, blah, blah", czyli po polsku: "pierdu, pierdu... mam swoj honor...pierdu, pierdu".
a jak wyjezdzalem mama mi powiedziala: "pamietaj, synu, miej swoj honor!"
a ja chyba nie mam. po co? i tak chyba nikt mnie nie szanuje. a bez honoru wiecej sie da.
ale moze tylko mi sie tak wydaje. a jak sie tobie wydaje, drogi czytelniku?

i jeszcze cytat, ktory mi sie przypomnial w nawiazaniu:
"nikt mnie nie kocha
nikt mnie nie lubi
nikt mnie nie szanuje
nikt mnie nie chce!
jestem odpadem atomowym
jestem odpadem atomowym
jestem odpadem atomowym!"

cytat

znowu ide na latwizne i cytuje:
"A wszystko z powodu jakiejs kobiety, ktora go potem zostawila"
J. Sosnowski
a jednak to z ksiazki, w ktorej wystepuja tez takie slowa jak "kurcze", "siusiu", "poczlapac" i "och", wiec nie biore tego do siebie. i ty tez nie bierz, drogi czytelniku

z ksiegi przyslow polskich

wuj wuja nie wybuja

cytat

znowu ide na latwizne i cytuje:
"Braku rozumu na szczescie nie odczuwamy. A co za duzo, to niezdrowo. W znanej bajce madrala myslal, myslal, az go psy zjadly."
J. Glowacki

NB zwroccie panstwo uwage na przestarzala pisownie "niezdowo".
poza tym, jak widac, wystepowanie "psa" w zbiorowej swiadomosci lingwistycznej jest bardziej niz nieoczekiwanie imponujace (patrz wczesniejszy/pozniejszy wpis na ten temat)

cytat

znowu ide na latwizne i cytuje:
"Tadeusz ujal dlon Zanze. Delikatnie dotknal cienkich palcow, ktore niedawno, jakby w jego zastepstwie, symbolicznie i poetycko, golab zaslubil na Piazzy koralowa obraczka zacisnietych lapek."
J. Glowacki za W. Kubacki
i jeszcze tenze na temat tegoze, najwyrazniej nie doceniajac jego stylu: "Postawa prof. Kubackiego wynika ze slusznego przeswiadczenia, iz nie bohaterowie powinni kopulowac w powiesciach, ale czytelnicy po ukonczeniu lektury."

czy wiesz, ze...

Panstwowy Monopol Spirytusowy reaktywowal sie po II wojnie swiatowej (w lublinie!) jeszcze przed wyzwoleniem calego kraju, a nawet przed powstaniem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego i ogloszeniem jego Manifestu (tez w lublinie)

czwartek, 13 września 2007

literat glowacki o centkiewiczu

"Proza Centkiewicza nie stroni od prezentowania autentycznych, trudnych wyborow, wobec ktorych rzeczywistosc polarna stawia Eskimosa: skrecic w lewo, czy w prawo, jak w ogole nic nie widac, bo strasznie sypie."
J. Glowacki

ps. jestem dumny z tego, ze swgo czasu udalo mi sie uscisnac dlon literata glowackiego - i to w zgola nieformalnej sytuacji: lotniskiem z narzeczona. i tak zaswiecilem odbitym blaskiem jego slawy

telamach

Telemachus, Telemachos ,Telémakhos = far-away fighter

Telamachu... machu... hu... u...

f...

"Fornication Under Carnal/Cardinal Knowledge"
"Fornication Under [the] Control/Consent/Command of the King"
"Fornication Under the Christian King"
"False Use of Carnal Knowledge"
"Felonious Use of Carnal Knowledge"
"Felonious Unlawful Carnal Knowledge"
"Full-On Unlawful Carnal Knowledge"
"For Unlawful Carnal Knowledge"
"Found Under Carnal Knowledge"
"Forced Unlawful Carnal Knowledge", referring to the crime of rape
... to tyko niektore z mozliwych, acz - niestety - falszywych, rozwiniec popularneo skrotu (wikipedia). i przysiegam, ze nie jest moja ulubiona rozrywka buszowanie po internecie w celu wynajdowania takich bezuzytecznych ciekawostek. w ogole brzydze sie slowem "ciekawostka"

swoja droga drugi juz raz spotkalem sie niedawno z idea systematycznego przyswajania sobie slownika/encyklopedii w celu podniesienia swojego statusu spolecznego.
czy jesli cos pojawia sie w zbiorowej swiadomosci wiecej niz raz, to mozna to juz nazwac archetypem? uwielbiam archetypy...

wakacje

nie pisalem, bo bylem na wakacjach, wiec jak psy wierni cztelnicy zaczeli zamieszczac klepsydry. a ja znowu zyje.
a na wakacjach:
zakochalem sie
zgubilem sie w lesie - ale potem sie znalazlem
napisalem o slowo za duzo (wybacz, prosze!)
zastanowilem sie nad zyciem i przyszloscia
ogladalem telewizje
zostalem wielokrotnie zeswatany i prawie pozwolilem sobie znalezc prace marzen
jezdzilem pociagami
zrobilem kilka zdjec aparatem zorki 5 (powaznie!)
widzialem deby, buki, jodly, sarny, zajace itd. i slyszalem, ze zarzneli swiniaka oraz cielaka
zlapalem wirusa gornych drog oddechowych
przestalem jesc szynke, ale jadlem np. golabki, pierogi, knedle itp.
i... jak jeszcze sobie cos przypomne, to dopisze




sobota, 25 sierpnia 2007

zycie, depresje i internet

przyklad jak mozna zmarnowac doskonaly adres internetowy:
http://www.lifesucks.info/
- temat rzeka i praktycznie nie do wyczerpania, zreszta momentami nieublaganie absorbujacy. a strona do dupy. autorka (jestem pewien, ze to kobieta, bo jeden z ich rodzicielskich instynktow obejmuje przymus wyciagania sie za wlosy z kazdego g...) nic nie wie!

a wiele bardziej interesujaca strona:
http://www.a1b2c3.com/suilodge/metfor1.htm
i kilka wyjatkow z niej (w bardzo dowolnym tlumaczeniu)...
jak zapomniec, ze zycie to szajs - ale bardziej odpowiadaloby mi: jak zapomniec o zyciu:
spij 
zazywaj uzywek 
znajdz przyjaciela w biedzie
idz do clubu (nocnego)
systematycznie uderzaj glowa w mur
znajdz sobie prace 
zazywaj internetu 
urzadz sobie wieczor z tori amos - w jakimkolwiek wydaniu medialnym
gap sie w sciane
pisz
...kiedys to rozwine i dodam, cos od siebie. na razie musze isc do biblioteki (a propos - to rowniez nielzy sposob na oszukanie zycia)

i jeszcze jedna strona - skoro juz jestesmy przy tym temacie i intersujacych stronach:
http://www.vhemt.org/plindex.htm

- jest to prawdopodobnie najlepsza strona, na jaka trafilem do tej pory - a do tego wielojezyczna! nie zdradzam tresci, bo byloby za latwo

piątek, 24 sierpnia 2007

masowa konsumpcja

a wlasciwie konsumpcjonizm...
masowa konsumpja jest zla, bo przyczynia sie zepsucia moralnego i wykorzystywania biednych do producji coraz wiekszej ilosci dobr materialnych na pozytek i zgube bogatych - lub przynajmniej srednio zamoznych. masowa konsumpcja powoduje tez masowa produkcje smieci, wzrost liczby zawalow serca, wrzodow zoladka i nowotworow jelit i oczywiscie wielkosci uboju bydla i trzody oraz wzrostu ogolnej powierzchni uprawy intensywnej, ktora z kolei naturalnie wyniszcza srodowisko naturalne.
w niektorych "wysoko rozwinietych" krajach swiata, w ktorych masowa konsumpcja jest wg niektorych problemem, probuje sie jakos temu zardzic. w ostatnich latach nawet politycy i piarowcy nauczyli sie zbijac na tym kapital zaufania publicznego. wymysla sie wiec miliony sposobow, ktore maja sprawic, ze masowa konsumpcja bedzie bardziej przyjazna srodowiku, czlowiekowi i krajom 3-go swiata. wyrastaja tez jak grzyby po deszczu organizacje charytatywne, ktore rzekomo walcza z masowa konsumpcja i niweluja negatywne jej skutki. wszystkie te zabiegi pochlaniaja jednak dodatkowe srodki finansowe, ktore jednak -jak sie wydaje - nie sa problemem w krajach "wysoko rozwinietych".
to, co jednak umyka uwadze ekologicznie i politycznie uswiadomionych obywateli, to to, ze z masowa konsumpcja najlepiej walczyc przez... ograniczanie konsumpcji! wiem, ze to moze okazac sie szokiem kulturowym dla tychze obywateli, ale mysle, ze:
zamiast tankowac bio-diesel, mozna mniej jezdzic samochodem
zamiast kupowac czekolade ze znakiem "przyjazna dla krajow trzeciego swiata", albo nie kupowac czekolady nestle mozna przestac zrec czekolade
zamiast kupowac jajka od kur, ktore biegaja po wybiegu, a nie siedza w klatkach mozna zrec mniej jajek
zamiast kupowac mieso ze zwierzat zabijanych w sposob humanitarny mozna nie wpierdalac tyle miesa
zamiast pisac na papierze makulaturowym mozna uzywac obu stron kartki
zamiast latac samolotami mozna siedziec na dupie, albo chodzic na spacery
zamiast segregowac smieci mozna PRODUKOWAC MNIEJ SMIECI!!!

ok, nie wszystko z tego tutaj powyzej brzmi rozsadznie, chiciazby dlatego, ze czlowiek w swej naturze dazy do coraz wiekszego wyrafinowania i porzadkowania swiata tak, zeby mu bylo lepiej, ale... zawsze warto zastanowic sie nawet nad najbardziej radykalnymi pogladami, aby samemu dojsc do czegos rozsadnego. nieprawdaz?

ps. dla slabo zorientowanych w najnowszych trendach poprawnosci politycznej w krajach "wysoko rozwinietych": wiekszosci z tego, co tu przedyskutowalem wcale nie zmyslilem. to wszystko sie dzieje juz dzisiaj na naszych oczach!

flapjacki - przepis

w odpowiedzi na druzgocace zainteresowanie podaje niniejszym przepis na flapjacki. jest to niechybnie kulinarium obcokrajowe, ale jak by je przemianowac na ciasto owsiane, to zabrzmialoby prawie swojsko - ale moze lepiej nie przemianowywac.
tak wiec:
trzeba stopic maslo i margaryne w garnku, rozpuscic w tym cukier i miod
dodac platkow owsianych i co tam sie jeszcze chce, np, rodzynki, orzechy, banany
wymieszac i pogotowac chwile
rozprowadzic na blaszce i piec z 15 min, az sie zabrazowi
ostudzic, pociac w batony i zryc (dobrze wchodza np. z mielkiem; aha i nie dawac psom)
to tyle. proporcje na wyczucie, bo nie chce mi sie sprawdzac, zreszta prawdziwi kucharze/piekarze maja proporcje w dupie

czwartek, 23 sierpnia 2007

o innych krajach

a wlasciwie o wiadomosciach o innych krajach serwowanych nam przez bardzo polskie media. ojojoj, jak bardzo sa one tendencyjne. rozumiem oczywiscie, ze nie da sie opowiedziec o wszystkim, co sie gdzies tam dzieje, ale dobor tematow - na serio - moglby byc bardzij urozmaicony. bo tak: informacje o wydarzeniach z wielkiej brytanii, to najczesciej: co tam w tym dziwnym, flegmatycznym parlamencie; cos tam o rodzinie krolewskiej, jej wyszukanych rozrywkach i brukowcach na tym zerujacych; angielska zdziwaczala arystokracja; polacy w londynie; szkoci i kobzy; geje i ich prawa lub tez inne zabawne i niesmaczne skutki mieszania angielskiej tradycji z postmodernizmem. w niemczech najistotniejsze wydarzenia to: stosunki polsko niemieckie; ekscesy rasistowskie; piwo i tluste jedzenie; love parade; dominacja niemcow w ue. zycie we francji z kolei obraca sie wokol nastepujacych: historie milosne, wino, sery, artysci i prostytutki, 35-godzinny tydzien pracy, cannes itp.

oczywiscie ma to wszystko swoje proste wytlumacznie: lubimy jak nam sie sprawdzaja stereotypy, a media lubia, jak nam sie cos podoba. a obiektywizm dobry jest dla naukowcow, co siedza sobie w tych swoich ksiazkach i udaja, ze czegos tam dociekaja. a media - jak wiadomo - sa od tego, zeby na siebie zarabiac i bron boze nie wnosic czegos pozytywnego w zycie szarego obywatela. szkoda. bo stereotypy sa do dupy

przyciski i przepisy

zadanie dla poczatkujacych: czy wiesz do czego sluza wszystkie przyciski na klawiaturze? ok, moze z wyjatkiem F1-12, bo to zalezy...

wielce interesujace jest to, ze mnostwo ludzi spedza przed komputerem pol zycia, a nie wiedza co robia niektore guziki - bedace przeciez w zasiegu reki. to tak, jakby byc kierowca i nie wiedziec, jak sie wlacza swiatla - chociaz mysle, ze takich kierowcow bez swiatel tez jest duzo.

a na marginesie uwaga: w niektorych krajach swiata nie trzeba wlaczac swiatel mijania w czasie deszczu. a wydawaloby sie, ze to oczywiste i ze niemozliwe, ze gdzies indziej tego nie wymyslili. co z kolei sklania do refleksji na tym, ile jest jeszcze takich zasad i przepisow, ktore w nas wmowiono, a ktore moze wcale nie sa potrzebne.

ps. wlasnie sie dowiedzialem, ze w niektorych krajach trzeba ZAWSZE jezdzic z wlaczonymi swiatlami. dlaczego, ach dlaczego???

zoo

w zwiazku z obowiazkami zawodowymi codziennie odwiedzam nasza posiadlosc, na ktorej posiadamy:
krowy
owce
psy
pawie
bazanty
kroliki
weze
szpaki
jaszczurki
barany
konie
rowery
kanapki
pstragi
i wikline.
aha i palki wodne.
ktos powiedzial, ze u nas, w naszej posiadlosci, jest jak w sanatorium. hmmm, jesli to sanatorium, to chyba pod klepsydra. mnie to raczej przypomina park jurajski, albo park maszynowy, chociaz - nie mozna zaprzeczyc - na lonie.
niemniej jednak nie jestem ani ogrodnikiem, ani inseminatorem poliglota. nie sprzedaje tez karmy dla zwierzat, ani na nie nie poluje - przynajmniej nie zawodowo. zawodowo naciskam guziczki i czasem podlaczam druciki.

gej w rodzinie

jak powiedzial swojej zonie moj nieroztropny kolega, nie ma nic bardziej ekscytujacego (tutaj bym polonizowal.. chociaz moze jak sie jest zonatym, to rzeczywiscie) niz gej w rodzinie, a szczegolnie szwagierka lesbija lub ostatecznie szwagier gej. zona mojego kolegi wcale nie wydawala sie podekscytowana - chociaz nie byla tez wcale ekscytujaca. i moj kolega po raz kolejny stracil w oczach swojej zony - az w koncu nic mu juz nie pozostalo i zaczal ratowac sie coraz to nowymi dziecmi

borsuk i flapjacki

pies sie nazywal borsuk - historia zgola autentyczna - i kiedys, jak nikogo nie bylo w domu, wyweszyl tajny zapas flapjackow, ktory tez nalezal, do jego pana - powiedzmy pana jana. pan jan, po powrocie do domu, zastal borsuka w zalosnym stanie i zapytal (tak, zapytal psa!): borsuk, co sie sie, kurwa, stalo? potem wydalil borsuka na swieze powietrze, gdzie tez pozostawil go na noc tak, aby mogl on (borsuk!) spokojnie wydalic wszystkie falpjacki

jak mi leci?

czasami lepiej, czasami gorzej. ale wiedzac, ze co sie polepszy, to sie popieprzy - i vice cersa - juz wole, jak jest gorzej, bo przynajmniej jest wtedy nadzieja, ze bedzie lepiej. zreszta czasem gorzej juz byc nie moze - ale to juz opowiesc na kolejny reczital

zbiegi okolicznosci

zbiegi okolicznosci zbiegaja sie czasem wszystkie naraz, jak psy do suki. w okresach wzmozonej aktywnosci psychosomatycznej wydaje mi sie czasem, ze czas terazniejszy to ciag de ja vu i innych takich - jakkolwiek potem nastepuja nieublaganie okresy nudy i benadziejnie przwidywalnej monotonii.
moj kolega mowi, ze byc moze czasem wydaje sie, ze zbiegi okolicznosci zgaeszczaja sie, bo bardziej je dostrzegamy - jak np. ktos, kto rzuca palenie nagle wszedzie widzi palaczy w najlepsze delektujacych sie swoimi fajkami. albo jak ktos nienawidzacy drzew ciagle na nie wpada. tylko, ze prawdziwe zbiegi okolicznosci sa takie zajebiste, bo sa zupelnie niespodziewane i ciezko dostrzec ich zwiazek z widzimisiami - takie zbiegi sa zreszta najlepsze. niemniej jednak pewna teoria - powszechnie uznawana za najblizsza prawdzie - mowi, ze zbiegi okolicznosci sa skorelowane ze zmiana poziomu dostrzegania zwiazkow miedzy rzeczami, zeby nie powiedziec, ze moze nawet sa wskaznikiem tworczosci. Niestety jednak moze nie sa, a jak sa to tylko czasami. I tak dalej...
I jeszcze jedno: dlaczego de ja vu maja tylko nazwe po francusku i to chyba we wszystkich znanych mi jezykach swiata? zbieg okolicznosci???


środa, 22 sierpnia 2007

paw

paw u nas na "dzialce" chodzil sam, w zimie, w lecie, mial piora i sie prezentowal. czasem nawet wystawial sie na widok publiczny stawiajac sie na plocie, albo na dachu (moj kolega mowi, ze pawie umieja latac, bo wchodza na dachy, ale ja twierdze, ze one tam wskakuja, albo sie wspinaja - na co moj kolega sie zasmial, a moja kolezanka popuscila). generalnie jednak sie nudzil i cierpial na samotnosc - zreszta zupelnie nie bez powodu, bo niby stadny, a sam jak ten palec (zaraz, zaraz, stadny? paw?).
no wiec pewnego dnia paw zobaczyl chyba bazanta za plotem, na lace. byla to byc moze nawet bazancica, co w swietle pozniejszych wydarzen wydawaloby sie logiczne, a przynajmniej blizsze naturze - a natura, a wlasciwie Natura, miala tu cos do rzeczy. paw w kazdym razie, jak zobaczyl tego bazanta, to sie zakochal, przeskoczyl plot i w sina dal. zaznaczam, ze jest to historia prawdziwa.
moj kolega mowi, ze to niemozliwe, bo:
1. pawie nie parza sie z bazantami - he, he, chyba chodzilo mu o to, ze nie daja plodnego potomstwa, ale ja tam mysle, ze jesli sa pawie-geje (zreszta geje tez lubia takie rozne piorka i te takie teczowe odcienie), to dlaczego nie moze byc pawi (pawiow?), ktore eksperymentuja z innymi gatunkami
2. pawie sa zwierzetami naturalnie zyjacymi tylko w niewoli - he, he, tak, zgadza sie, w naszych okolicach nie uswiadczysz pawia na wolnosci, ale chyba normalnie to one hasaja po dzungli, sawannie, czy cos takiego i jakby chcialy to sobie przezyja na lace, w lesie, na polanie
3. pawiowi sie u nas najwidoczniej podobalo, bo siedzial tu juz ze dwa lata i nie uciekal, a nikt go nie karmil - noooo, nie wiem, ale wydaje mi sie, ze mial tu bude, albo siennik w sieni, czy tam chodzil spac z kurami
4. milosc nie istnieje - i tutaj byc moze moj kolega mial punkt!!!

wtorek, 21 sierpnia 2007

WTC

jakby tak sie zastanowic, to wydaje sie to niemal niemozliwe:
wytrenowac co najmniej 3 fanatykow religijnych na swiatowej klasy pilotow i znalezc im prace w najwiekszych liniach lotniczych swiata, a potem doprowadzic do tego, ze wszyscy (a przynajmniej 3 z nich - byc moze bylo ich i JEST o wiele wiecej) w tym samym czasie prowadzili samoloty pelne ludzi i przelatywali nad konkretnymi punktami i zrobili wszystko, zeby nic ani nikt (reszta zalogi etc.) nie przeszkodzil im w popelnieniu spektakularnego samobojstwa.
nawet przy nieograniczonych srodkach materialnych i prawie nieograniczonej liczbie chetnych wydaje sie to zajebiscie trudne.
a do tego moj kolega mowi, ze normalnie w WTC pracowalo kila tysiecy (ok, moze przesadza - niech bedzi kilkuset) zydow, natomiast w ten fatalny wtorkowy poranek bylo ich tam ok 30. nie mam absolutnie nic przeciwko zydom - wlasciwie ich podziwiam, bo najwidoczniej sa bardziej utalentowani od przecietnego osobnika rasy bialej kaukaskiej - ale rozumiem niepokoje ludzi, ktorzy lacza te szczegoly z WTC z duzym udzialem zydow w robieniu polityki zagranicznej stanow zjednoczonych (i w ogole ich udzialem w elitach intelektualno-jakichkolwiek w stanach)

idealista vs. realistka

moj kolega-idealista mowi, ze trzeba mowic wszystko, co sie ma na mysli, nawet jesli to sie nie podoba niektorym ludziom. moja kolezanka-realistka z kolei mowi, ze trzeba byc milym dla ludzi.
ktoredy wiec droga do lepszego swiata?
nie wspominajac juz o tym, ze niektorzy nie lubia, jak jest sie dla nich milym, a jeszcze inni nie potrzebuja prawdy.
moze nejlepiej nic nie mowic. niech sie sami wykoncza

zuk

ostatnio zlapalem zuka w kubek. chyba troche sie zgniotl i moze wymiotowal, jak nim trzaslem. ale najgorsze, ze potem zapomnialem umyc ten kubek i pilem z niego... w najlepsze. a potem czulem sie dziwnie odurzony-podekscytowany i nie chcialo mi sie spac. zaczalem tez pisac na potege az wpedzilem w depresje jednego z czytelnikow. serio! a moze to byla moja depresja, tylko sie rozmnozyla.
w kazdym razie jestem niemal pewny, ze to wszystko przez tego zuka. mam teraz plan, ze jak znajde kolejnego, to go zjem i... zobacze co sie stanie.
pomyslalem sobie rowniez, ze - jak mi podpowiedziala jedna czytelniczka - the beatles na pewno nie nazywali sie tak bez powodu. niby nie sa znani ze wzmacniaczy/przyspieszaczy, ale kto ich tam wie. moze brali zuki i stad im sie to wzielo

polska

w polsce...
wkurwia mnie to, ze wszedzie jest taki syf - od smrodu na centralnym, przez lapowkarstwo na kazdym poziomie zaawansowania, po - pozal sie boze - polityke - a nikomu to najwidoczniej nie przeszkadza. wszyscy udaja, ze sa zadowoleni z rzekomego wzrostu gospdarczego i nic nie robia, zeby bylo lepiej, tzn normalnie.

a moze ja mam za wysokie standardy, tzn w glowie mi sie przewrocilo od ogladania cieplych krajow